poniedziałek, 2 czerwca 2014

Gdzie Ci mężczyżni... prawdziwi tacy ;-)

Gdzie u diaska te chłopy...? - ciśnie się na usta! 
Pewnie dostanie mi się od panów, ale co tam...
Statystycznie rzecz biorąc - 80% czytelników mojego bloga to kobiety :-).

Byłam na krótkim urlopie.
Fajnie.
Tylko jakoś tak bardziej, niż kiedykolwiek indziej
(pomimo moich -4 na każde oko) - wyostrzył mi się wzrok.
Poszerzyłam horyzont - można by rzec.

Historia, jakich wiele.
Rodziny z dziećmi. Głownie małymi.

Panowie nakładają posiłki. Sobie. Kobiety dzieciom, a potem sobie.
Pan zjadł.
Pani zaczęła. Ale co to? - siku się chce. Nie jej - dziecku :-).
Jak nie siku, to deser, jak nie deser - to już się nudzi, bo przecież zjadło, a ona ledwie zaczęła.
Pan jak siedział, tak siedzi. Obiad poprawia piwem.

Basen.
Panowie na leżakach - panie biegają za dziećmi.
Pewnie "mocniej zapracowani" - potrzebują znacznie więcej odpoczynku, niż panie.
Czas na spacerek.... 
2 kółka na około basenu, trzeba wyeksponować tatuaż. I brzuch piwny. Też w modzie, bo mają go wszyscy.
Kobiety 50/50 - zadbane. Zwłaszcza te z dziećmi (pewnie dlatego, że nie jedzą...:-))

Party.
Wieczorem przy stolikach wrzucają na "luz". Głównie panowie.
No proszę, jak "pomóc" może odrobina alkoholu.
W tamtym roku "nasi" pili nawet ciut więcej, niż odrobinę, bo whisky w "pakiecie" nie ma (zapas na wakacje wypili w 2 tygodnie).
No co :-)? - mamy bardzo zestresowanych panów, należy im się "coś" od życia!
A jak już "wyluzują", to się dopiero zaczyna.
Kelnerki jakieś ładniejsze - inni samce za to - wyraźnie brzydsi.
Jak odstaje od reszty to " dziwak", a przez ramię słyszę nawet "gej" o Angliku, co ma po prostu duże poczucie humoru. Strach pomyśleć, co by było, gdyby któryś okazał się abstynentem!

Nasze "umięśnione rumaki" "nie zniżą się" do takiego poziomu.
Wedle przysłowia:
"Daj spokój, świrze, załatwię cię intelektem".

Powrót.
Pan z walizką i Pani z walizką. Musi być po równo, przecież równouprawnienie jest.
Po cholerę te mięśnie na siłowni ćwiczą?
Chcą być piękni, jak Johnny Bravo.
Uuuh, mamma...

Być może ubarwiłam. Przerysowałam.
Dobrze. Jestem nieobiektywna i małostkowa.
Ale sytuacja typowa. I to nie pierwszy raz.
Chciałyśmy, to mamy. Poniekąd to nasza wina.

....
Tylu mężczyzn wokół mnie..., a zastanawiam się, czy umiałabym wychować syna?
Jak go nie zepsuć...?
I to już myśl na poważnie.

Po drodze mi z kobietami.
Owszem mamy wady. Dużo wad!!!
Ale mamy też siłę (i nie mówię tu bynajmniej o mięśniach), hart ducha i charyzmę.
...
Mimo to nie chciałabym "seksmisji" tu, na Ziemi.
Ale panowie...
                         jakby odmrożeni...

Wciąż słyszę:
"Prądem? Nas? Bohaterów? Prądem?!?"

A ja...
"Ciemność, widzę ciemność! Ciemność widzę!"

Obudźcie się panowie!  =>>> 

"Kierunek wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja".


(Cytaty z filmu  "Seksmisji" Machulskiego oraz Bajki "Johnny Bravo").


www.efekt-motyla.eu
SPIS TREŚCI:
http://twojefektmotyla.blogspot.com/2013/09/spis-tresci.html

4 komentarze:

  1. Reniu, pięknie to namalowałaś swoimi słowami. Poniekąd jest to i moje życie, ale pewnie też i większości z nas - kobiet. Poza tym poniższe Twoje zdania zatrzymały mnie na chwilę. Też się nad tym zastanawiałam i zastanawiam do dziś.
    "Chciałyśmy, to mamy. Poniekąd to nasza wina."
    "Tylu mężczyzn wokół mnie..., a zastanawiam się, czy umiałabym wychować syna? Jak go nie zepsuć...? I to już myśl na poważnie."

    Dodam, że wychowuję syna i już od jego narodzin myślę o tym, jak go wychować, aby go nie zepsuć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie Drogie Panie. Cześć Renatko:-)
    Trafilem na Twojego bloga przez przypadek. Bardzo mnie zainteresował Twój artykuł. Muszę przyznać, ze po przeczytaniu, już kawki pić nie musiałem:-) choć, napisalaś to rewelacyjnie. W pierwszej chwili chciałem od razu odpisach ale postanowiłem ochlonąć. Wypiłem ziółka i chcialbym , choć trochę bronić facetów. Napisalas,ze większość czytelników to kobiety wiec tym bardziej czuje obowiązek wyprowadzenia Was, drogie Panie z błędnego toku myślenia:-)
    Teraz to mi się oberwie.
    Chcę zadać podobne pytanie. Gdzie są te Kobiety, te prawdziwe, które potrafią bezinteresownie zrobić cokolwiek dla swojego faceta, porozmawiać, przytulić, pocałować. Często jest tak, że jak pojawia się dziecko to Kobieta staję się Mamą i przestaje być Żoną i Kochanką. Jestem na zakręcie życiowym ale nie szukam ulgi w tym, że Wam pojadę, Kochane Panie ale chcę choć trochę wytłumaczyć zachowanie mężczyzn, często dla Was niezrozumiałych. Wcale Wam się nie dziwię bo ja też nie potrafię zrozumieć Kobiet. Bardzo się staralem ale poległem.
    Renatko, to oczym piszesz to prawda ale nie zgadzam sie , że jest to schemat. Mężczyzn o których pytasz jest wielu. Nie chce powiedzieć, ze ja nim jestem ale byłem w takich sytuacjach o których piszesz i to nie ja piłem piwo po obiedzie, kiedy moja kobieta była głodna. Mam wielu kolegów, ( a jeśli nazywam ich kolegami to muszą mieć jakieś wartości, mam nadzieje, że mnie jeszcze trochę pamiętasz:-) ), którzy poświęcili się swoim kobietom do końca, bezinteresownie. Niestety, w wielu przypadkach skończyło się to na rozpadku związku. Wiem,chyba za głęboko wchodzę w temat. Chcę tylko podkreślić, że prawdziwi faceci nie wyginęli:-) Zazwyczaj, jest tak ze czyjeś zachowanie jest konsekwencją zachowania kogoś innego i odwrotnie. Stad się biorą problemy.
    Piszesz o równouprawnieniu. Przecież do tego dążyłyście. Problem polega na tym,że chcecie równo uprawnienia, zachowując przy tym dotychczasowe przywileje. Każdy facet tak by chciał.
    Ja starałem się bardzo. Chciałem pokazać, że umiem, że chce pomóc ale to w czym chciałem pomóc stało się moim obowiązkiem. Dlatego faceci przestają pomagać bo i tak jest źle :-) Prozaiczny przyklad. Moja koleżanka zakochała się w kucharzu. Chlopak, starając się zaimponować swojej kobiecie, robił jej śniadanko do łóżka. Raz,drugi, trzeci, aż w końcu nie zrobił. Uwierzccie mi, była niezła awantura. Związek wisiał na włosku.
    Prowadząc zajęcia na pływalni, postanowiłem pomoc koleżance, która obok zaczynała zajęcia i przygotowałem jej sprzet do nauki pływania. Chciałem być po prostu miły. Zrobiłem tak, chyba trzy razy. Następnym razem nie miałem na to czasu.Zwrócila mi uwagę oburzona, dlaczego sprzęt nie gotowy. Wytlumaczcie mi o co chodzi?
    Masz rację, Renatko, jest w tym dużo Waszej winy:-)
    Mam 5-cio letniego syna, którego staram się wychowywać w poczuciu wartości, które kiedyś obowiązywały, bo w tym obecnym pędzie gdzieś się zatraciły. Już wie, co to jest miłość, szacunek, dane słowo, ale chce go tez wychować na twardziela, który nie da sobie wejść na głowę i który nie będzie nadstawiać drugiego policzka.
    Koncze ten wywód, bo mógłbym pisać jeszcze długo. Mam nadzieję, ze choć trochę wytlumaczyłem te dziwne zachowania facetów i nikogo nie uraziłem.
    Pozdrawiam.
    Mateusz

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.... urlop...:-) to czas, który sprzyja przemyśleniom.
    Rozmyślanie z kolei wyostrza nam wzrok, często na to czego w innych okolicznościach byśmy nie dostrzegały.
    Rozmyślanie pozwala nadać kierunek naszemu życiu, a wytyczanie sobie celów sprawia,że mamy motywacje do działania.
    Fakt jest taki, że życie nabrało niebezpiecznej prędkości i często umyka nam to co najważniejsze, a żeby to dostrzec musimy mocno zwolnić.

    W przeciwnym razie mogło by się okazać, że to wszystko to tylko pogoń za wiatrem.

    Widok takich rodzin z dziećmi faktycznie nie rzadki;-)
    i nie wyjątkowy... niestety...

    Pytanie, czy jest jakieś lekarstwo?

    Wychowywanie dzieci to ciężka, czasami wręcz przytłaczająca praca.
    Jak sobie z tym poradzić i nie zwariować?

    Według zamierzenia Bożego małżeństwo powinno być zawarte, zanim pojawią się dzieci. I ma trwać dalej, gdy już opuszczą dom. Na temat tego związku powiedziano w Biblii: „Co (...) Bóg wprzągł we wspólne jarzmo, tego niech człowiek nie rozdziela” (Mateusza 19:6). Ale kontekst mówi też coś o dzieciach — wskazuje, że z czasem ‛opuszczają ojca i matkę’ (Mateusza 19:5). A zatem wypełnianie obowiązków rodzicielskich to jeden z etapów małżeństwa, a nie cała jego treść. Rzecz jasna rodzice muszą poświęcać czas na kształtowanie dzieci, lecz zarazem powinni pamiętać, że najlepszą podstawę do radzenia sobie z tym zadaniem stwarzają silne więzy między nimi samymi.

    Nasze zachowanie jest dla dzieci pierwszą i najważniejszą lekcją.
    Dialog to podstawa istnienia w społeczeństwie, a wzajemna wymiana myśli pozwala uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.
    Jeśli rezerwujemy czas tylko dla siebie zaprocentuje to umocnieniem związku, a to z kolei poczuciem bezpieczeństwa i zaangażowaniem w rodzicielstwo.

    Jeśli okazujemy sobie wzajemnie zainteresowanie, nauczymy dzieci szacunku.
    Jeśli dbamy o wzajemne przejawy czułości, nauczymy dzieci miłości.
    Jeśli rezerwujemy czas dla rodziny damy dzieciom poczucie bezpieczeństwa.

    Stare mądre przysłowie mówi : „Lepiej jest dwom niż jednemu, mają bowiem dobrą zapłatę za swój trud. Bo gdyby jeden upadł, drugi może podnieść swego towarzysza”.

    Miewamy lepsze i gorsze dni, dlatego potrzebujemy naszej drugiej połówki aby wywiązywać się z obowiązku jakim jest wychowywanie dzieci.

    Istnieje pewne źródło (wiesz jakie Renatko :-) ) mądrych, sprawdzonych i niezawodnych rad. Księga ta jest dostępna dla wszystkich i pozwala poznać odpowiedzi na wiele dręczących nas pytań.Wystarczy tylko wyciągnąć po nie rękę.

    ...

    http://www.jw.org/pl/film-dlaczego-warto-studiowa%C4%87-bibli%C4%99/

    ...

    Rady zawarte w tej Księdze pomogły już nie jednej rodzinie.
    Rola matki jest inna i rola ojca jest inna...
    ale obie są niezastąpione.

    Jeżeli znajdujemy dla siebie czas i jako rodzice tworzymy zgrany duet, z upływem lat, wraz z dorastaniem dzieci, nasze małżeństwa będą się umacniać. A dzieci wyniosą z domu dobre wzorce!

    Tego sobie i wszystkim życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym podziękować Wam za komentarze.
    Każdy z nich jest bardzo cenny. Pozwala na "stop-klatkę".
    I tak sobie myślę...
    chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie "jak żyć?"
    ...jak być dobrą żoną i matką, mężem i ojcem - nie zapominając jednocześnie o sobie i swoich najważniejszych wartościach.
    Jak nie pogubić się w pędzie życia, jak korzystać z wszystkich szans, jakie daje nam los jednocześnie nic nie tracąc...?
    Nasuwa mi się jedna odpowiedź - nie wiem...
    ...
    Jedyne czego jestem pewna, to fakt, że nasze życie jest w naszych rękach.

    "Każda, nawet najmniejsza decyzja, ma swoje konsekwencje
    w przyszłości. Miejsce, w którym jesteśmy tu i teraz, co osiągnęliśmy, straciliśmy, a o czym tylko marzyliśmy - jest sumą decyzji, jakie podjęliśmy lub tych, które były dla nas zbyt trudne..."
    I to jest właśnie "efekt motyla".

    Jeszcze raz dziękuję!
    Renata.

    OdpowiedzUsuń