Kiedy zaczynałam pracę z rozwojem myślałam, że
#rozwój służy do tego, żeby zmienić siebie na tzw.„lepszy
model”.
Wyobrażałam sobie swoją osobę w fazie ZEN prawie z
aureolką nad głową.
Dobre, co ;-)?
Teraz już wiem, że z rozwojem jest jak ze
szlifowaniem diamentu.
Po pierwsze: można się przy tym nieźle pokaleczyć!
Po drugie: diamenty są piękne – i owszem, ale każdy
z nich ma swoją historię z cyklu: „jak powstałem?”.
Rzadko które są identyczne.
Prawdziwy diament wie, że nigdy nie będzie rubinem
lub innym kamieniem więc po prostu go nie udaje (co na
początku wcale takie oczywiste nie jest).
Jeśli nie ze wszystkich stron udało się go
doszlifować – wie, że jest to jego słabość i przyjmuje
z pokorą każde jej przejawy...
Bardzo często diament zawiera pierwiastki śladowe
innych minerałów, więc każdy osobnik jest naprawdę wyjątkowy!
Jeżeli więc - zamiast starać się być innym kamieniem lub za wszelką cenę być podobnym do innych diamentów - dostrzeże swoją specyficzność - stanie się ona jego atutem, a nie barierą do lepszego życia.
Jeżeli więc - zamiast starać się być innym kamieniem lub za wszelką cenę być podobnym do innych diamentów - dostrzeże swoją specyficzność - stanie się ona jego atutem, a nie barierą do lepszego życia.
Wówczas diament będzie wiedział, że jego miejsce
jest tam, gdzie naprawdę pasuje, a nie tam gdzie inni i on
sam kiedyś - chciał siebie widzieć.
Trafi do odpowiedniego miejsca i najlepszej dla
niego osoby... bo wyjątkowe diamenty przyciągają
wyjątkowych ludzi.
Będzie wtedy wspaniałym przewodnikiem ciepła i
doskonałym izolatorem odpornym na działanie kwasów i
zasad.
I uwierzy, że zaiste jest doskonały.
Zawsze taki był :-).
Autor: Renata Dulewicz
SPIS TREŚCI:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz