sobota, 24 listopada 2012

Kubeł zimnej wody.

Uwierzcie mi na słowo - ja też miewam gorsze dni. WCZORAJ był jeden z nich.
Byłam zła, gdyż:
- brakuje mi czasu zarówno dla swojej osoby, jak i dla rodziny;
- zdana jestem tylko na siebie ( mąż, jak wyżej);
- od  dwóch dni nie widziałam dziecka;
- przejechałam niepotrzebnie 200 km ( pomyliła mi się data, kiedy mam się stawić w pewnym urzędzie);
- czekała mnie po tym wszystkim popołudniowa zmiana w aptece, więc wszystko było " na szybko";

Dlaczego o tym piszę?
No więc ( nigdy nie zaczynaj zdania od "no więc" - powiedziałaby polonistka :-)), kiedy tak sobie stoję w tej aptece, wchodzi pewien pan. Wiek 50+, pogodny, mogłoby się wydawać - w formie. Krótka wymiana zdań o miłym dniu. Już wie, że ja mam nieudany. Sam bierze leki, też prowadzi firmę, stracił swojego czasu duże(!)  pieniądze. I zadowolony, choć z nerwicą. Bo bliscy zdrowi. Bo ma rodzinę,  która go wspiera. I psa, i kota (tu się śmieje - trochę się zagalopował :-)). Proponuję mu Acard, na rozrzedzenie krwi, w tym wieku podobno warto już brać ( profilaktyka udaru, zawału serca). Znów się śmieje. Jego ojciec przeżył wojnę, był w łagrach, codziennie ryzykował życie, codziennie pił też "setkę" na rozrzedzenie krwi...
Uświadamiam sobie, że widziałam podobnych, jak ten ojciec - kilka dni temu, w szpitalu, w poczekalni na hematologii. Czekali na chemię, kilka razy padło słowo "szpiczak", "chłoniak"... Rozmawiali spokojnie, niektórzy nawet z entuzjazmem. Oni też codziennie "walczą", w tym o "normalność", cokolwiek to znaczy.

Nagle mi głupio...U mnie:
-wszyscy zdrowi;
-i ja  raczej zdrowa;
-i na chleb mam;
-i nikt do mnie nie strzela;
-i pracuję po to, żeby kiedyś czasu było więcej;
-i właściwie lubię swoją pracę;
-i mam pasję;
-i to jest po prostu zły dzień, który trzeba przeżyć;

Myślę intensywnie, uśmiecham się do niego...- ktoś go przysłał :-)???!
Jeśli nawet nie, to i tak cieszę się, że przyszedł. I jemu też dziękuję, choć pewnie nie zajrzy na tego bloga.
Czasem ja staram się przekazać Wam coś wartościowego, czasem sama czegoś się nauczę. Tym razem nauczyłam się, że mam wiele. Nad niektórymi rzeczami warto popracować, wskazane jest też odpowiednie BHP pracy (czas!!!) dla dobra ciała i tym bardziej, ducha. Ale reszta jest w zupełnym porządku. Postanawiam już nie kręcić nosem. Jest o.k., jutro będzie jeszcze lepiej.
I znów dowód na to, że wszystko zaczyna się w głowie... :-).



www.efekt-motyla.eu 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz