wtorek, 2 października 2012

Alicja w krainie czarów.


         Odkąd zostałam mamą, jestem ogromną fanką bajek dla dzieci. Mówię zarówno o tych, które można przeczytać, jak i o tych, które można obejrzeć. Nigdy nie przypuszczałam, że są one aż tak wielką skarbnicą mądrości. Właściwie dopiero teraz zaczynam rozumieć ich przesłanie. Przykładem takiej bajki jest "Alicja w krainie czarów". Kiedy byłam mała, wydawała mi się co najmniej dziwna i nie należała do moich ulubionych.

 A teraz... sami przeczytajcie!



Pierwszy cytat o tym, że warto mieć w życiu cel:

"Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? - mówiła dalej.
- To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść - odparł Kot-Dziwak.
- Właściwie wszystko mi jedno.
- W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
- Chciałabym tylko dostać się dokądś - dodała Alicja w formie wyjaśnienia.
- Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo."
 
Inny, o tym, że aby coś w życiu osiągnąć - trzeba w to uwierzyć: 
 
"-Nie wierzę ci- mówi Alicja
-Nie wierzysz?- powtarza ze smutkiem Królowa.- Spróbuj jeszcze raz, weź głęboki oddech, zamknij oczy i uwierz.
Alicja śmieje się:
-Nie warto próbować. Tylko głupcy wierzą, że rzeczy niemożliwe mogą zdarzyć się naprawdę.
-Myślę, że po prostu brakuję ci doświadczenia- odpowiada Królowa.- Gdy byłam w twoim wieku, ćwiczyłam przynajmniej pół godziny dziennie. Zaraz po porannej kawie próbowałam wyobrazić sobie pięć lub sześć niemożliwych rzeczy, z którymi mogłabym się zetknąć. Dziś widzę, że większość tego, co sobie wyobrażałam, stało się rzeczywistością. Dzięki temu zostałam królową."

I co wy na to? :-) Myślę, że nie tylko nasze maluchy mogą uczyć się z bajek.
Cała Polska Czyta Dzieciom! 





www.efekt-motyla.eu 
SPIS TREŚCI:
http://twojefektmotyla.blogspot.com/2013/09/spis-tresci.html  

sobota, 29 września 2012

Gotowane czy surowe?

polishexpress.polacy.co.uk
Do jakich wniosków nie doszłabym w tym artykule, po której nie stanęłabym stronie, zawsze będzie ktoś, kto się ze mną nie zgodzi. Ale, jak już pisałam wcześniej, ilu dietetyków i ile ludzi, tyle teorii. A rzecz będzie o tym, czy lepiej jeść surowe, czy gotowane.
Ostatnie dziesięciolecie to czas rozwoju różnych, skrajnych odmian wegetarianizmu :
-weganie (odrzucają pokarm pochodzenia zwierzęcego, w tym produktów odzwierzęcych, jak mleko czy jaja),
-witarianie (jedzą tylko surowy pokarm),
-frutarianie ( tylko owoce), itd.

Wszystkie te formy są dość restrykcyjne, jeśli chodzi o sposób odżywiania, aczkolwiek każda z tych grup ma swoich zagorzałych zwolenników. Jeśli wejdziecie na forum, zdominowane przez propagatorów określonego stylu życia, zobaczycie, jak namiętnie potrafią dyskutować o wyższości sałaty nad kurczakiem. Co więcej, ich siła przekazu jest tak wielka, że wychodząc z niego, przeciętny zjadacz chleba do końca życia postanawia jeść tylko marchewkę. Na szczęście, kiedy na stole pojawia się pachnący obiad - szybko mu przechodzi :-).
 Dziwne to czasy, w których człowiek przestał słuchać swojego ciała...
A wystarczyłoby przypomnieć sobie, co królowało na stołach naszych dziadków. Żyjemy w klimacie umiarkowanym, nie krzywdźmy więc swojego ciała samą surowizną! Oczywiście prawdą jest, że warzywa to: witaminy, błonnik, enzymy, antyoksydanty... Ale późną jesienią, zimą, a nawet wczesna wiosną - musimy się też rozgrzewać!

Podam wam więc mój przepis na zdrowie.
Na naszym talerzu powinny królować zdrowe węglowodany (ziemniak, kasza, ryż brązowy) i warzywa. Latem i zimą mogą być to surówki, warzywa gotowane, przygotowane na parze lub smażone. Do tego zupy (!), które rewelacyjnie rozgrzewają - z przepisu mamy, babci, cioci.  Zimą jedzmy też mięso, najlepiej to, na którym ową zupę zrobiliśmy (mięso powinno być jednak dodatkiem do potrawy, nie odwrotnie). Rewelacyjne są też kiszonki i papryka konserwowa, zaś własnoręcznie robiony ketchup to bogactwo likopenu (przeciwutleniacz neutralizujący wolne rodniki w naszym organizmie, wykazuje działanie antynowotworowe). Pamiętajmy o sezonowych owocach i kompotach ( koniecznie z plasterkiem imbiru:-)), jeśli zaś pijemy sok, to najlepiej malinowy z wodą i miodem w wersji na ciepło :-). Właściwie to, o czym piszę, nikogo nie powinno dziwić. To rzeczy proste, ale dla nas jakby nowe. Sama jestem "poszukiwaczem", hołduję więc czytaniu i uczeniu się nowych rzeczy.
Ale z każdej "prawdy" wyłuskujmy jedynie perełki, reszta niech zostanie dla tych, którzy lubią stawać okoniem :-)


www.efekt-motyla.eu 


czwartek, 27 września 2012

O kobietach, czyli... co nam w duszy gra.

Zawsze, odkąd pamiętam, miałam zapędy feministyczne:-)...

Nie gniewajcie się panowie, ale ...
świata bez kobiet zdecydowanie by nie było!

I tak, jak Was wyróżniają luz, większy optymizm, dystans do siebie i świata, tak Kobiety reprezentują ogromną emocjonalność i niebywałą zdolność do ogarnięcia wielu rzeczy naraz!

Ba, mogę śmiało powiedzieć, że to właśnie od kobiet najwięcej się nauczyłam.
I to z ich mądrości czerpałam garściami!

Jest wiele fajnych, mądrych kobiet, ale ...
większość z nich nie wierzy w siebie! 
Ręka do góry, której z Was czasem nie przytłoczyła codzienność?!
I która w życiowym  pędzie nie zastanawiała się, co ona tu w ogóle robi i gdzie się  właściwie podziała dawna Aśka, Magda, Zośka...
Natura obdarzyła nas czymś pięknym - intuicją.
Tyle że w świecie, w którym kobiety są wciąż pod presją, bo muszą być:
przedsiębiorcze i troskliwe, silne i uległe jednocześnie, a do tego dobrymi żonami i mamami, no i gotować, a najlepiej w szpilkach ;-)... - nasza intuicja gdzieś uleciała...
Wciąż dokonujemy wyborów nie do końca zgodnych z nami samymi, godzimy się na mniejsze zło lub spełniamy oczekiwania innych.

A gdyby tak ... uwierzyć w swoją siłę sprawczą ? 
Obudzić intuicję i po prostu zacząć jej słuchać. 
Gdyby tak nie stawać w połowie drogi i mówić: zawracam? 
Nie zgadzać się na brąz, kiedy w zasięgu jest złoto? 
I przyznać się przed sobą, że brąz nie jest tym, co chciałam mieć...
Mogło by się wtedy okazać, że w końcu jesteśmy prawdziwe i robimy dokładnie to, co nam w duszy gra, niezależnie od tego, co to jest. 
Jesteśmy wolne i mamy prawo do realizacji marzeń!
Czy warto czekać na " swój czas", kiedy możemy go mieć teraz...? 
 

www.efekt-motyla.eu

niedziela, 23 września 2012

Imbirowe szaleństwo


Kto był w Londynie - ten wie, że to cudowne miasto...
Ja miałam przyjemność być tam 2 razy...
Kiedy pojechałam po raz pierwszy - nic tak nie przykuło mojej uwagi, jak specyficzny zapach na tamtejszych straganach z owocami i warzywami. Nie znałam tego zapachu i wydawał mi się co najmniej dziwny. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że ta zapachowa "mieszanka" to nic innego, jak tylko imbir i mango. U nas, w Polsce, te dwie perełki pojawiły się nieco później. Mango zdobyło moją sympatię od razu, do imbiru przekonywałam się dużo dłużej. Wcześniej znałam go tylko z korzennych ciasteczek serwowanych na święta. Kiedy jednak sytuacja zmusiła mnie do poszukiwania przypraw/potraw, które rozgrzałyby takiego zmarźlaka, jak ja - ponownie natknęłam się na imbir.
Postanowiłam dać mu drugą szansę - i był to strzał w dziesiątkę!
Świeży imbir jest zupełnie czymś innym, niż przyprawa w proszku, choć i ta rewelacyjnie komponuje się z takimi przyprawami, jak : ziele angielskie, gałka muszkatołowa, liść laurowy i pieprz. Warunek jest jeden - zawsze dodawajmy jej szczyptę (większa ilość zdominuje smak). Jeśli chodzi o korzeń imbiru, jest stosunkowo niedrogi i dostępny we wszystkich większych marketach . Kiedy już przyniesiemy go do domu, należy pomyśleć, jak go przechować. Ja robię to w następujący sposób: część korzenia (taką, którą realnie zużyję w ciągu  dwóch najbliższych tygodni) dzielę na kilka kawałków, każdy z nich zawijam w ręcznik papierowy, a całość wkładam do pudełka i trzymam w  lodówce. Jeśli mam go bardzo dużo, pozostałą część obieram ze skórki, dzielę na plasterki i zamrażam w plastikowym pojemniku. W ten sposób łatwo jest wyjąć zamrożone pojedyncze plastry. Po takiej "obróbce" - imbir gotowy jest do użycia.

Można wykorzystywać go na kilka sposobów: 
1) rano, na czczo, przegotowana woda z zaparzonym imbirem i cytryną doskonale oczyszcza  i uodparnia organizm;
2) jeden plaser dodany do herbaty naprawdę rozgrzewa;
3) nie ma zimą lepszego napoju dla dziecka, jak kompot z sezonowych owoców gotowanych z jednym/dwoma plastrami imbiru (soki ze sklepu oziębiają organizm!, a herbata w dużych ilościach jest niewskazana);
4)szczyptę sproszkowanego imbiru można dodać do kawy robionej wg. 5u przemian (przepisy znajdziecie w internecie), ja jednak wolę tradycyjną wersję;

Jak działa?
- poprawia krążenie i rewelacyjnie rozgrzewa organizm;
- w związku z lepszym ukrwieniem - polepsza pamięć i koncentrację;
- lepsze krążenie = większe libido ;-);
- wykazuje działanie przeciwzapalne, dlatego stosowany jest w toku przeziębień, ale też jako lekarstwo na  zapalenie stawów, ból (w tym miesiączkowy), gorączkę ( i tu ciekawostka dla farmaceutów - wykazują   mechanizm działania charakterystyczny dla NLPZ! ;-));
- może być stosowany w chorobie lokomocyjnej oraz mdłościach w przebiegu ciąży;
- wspomaga trawienie, bywa stosowany w niestrawności i innych zaburzeniach żołądkowo- jelitowych;
- hamuje agregację płytek krwi, czyli jest substancją o działaniu przeciwzakrzepowym, co ma   znaczenie w profilaktyce zawału serca;

Jeśli miałabym określić go trzema przymiotnikami, jakie na myśl o nim przychodzą mi do głowy,  byłyby to: LECZNICZY, NIEODKRYTY, NIEDOCENIONY.

...Zaszalej z imbirem, a nie pożałujesz!!!




www.efekt-motyla.eu