sobota, 27 kwietnia 2013

Majówka

MAJ



swiatkwiatowy.pl
Kiedy wiosna buchnie majem,
Wnet się świat piękniejszy staje.
Kwitną kwiaty, pachnie łąka,

W górze słychać śpiew skowronka.
Brzęczy mucha albo pszczoła,                                       
Gra muzyka dookoła.
Słonko wcześnie rano wstaje,
Szemrze rzeczka i ruczaje.
Szumią drzewa, pachnie las,

Na majówkę nadszedł czas.

P.S. Takich tygodni, jak ten z majówką - będzie w tym roku naprawdę niewiele. 
Wypoczywajcie! - w miarę możliwości - aktywnie. 
Uruchomcie rowery, rolki, kijki i inne "zakurzone sprzęty". 
Spotkajcie się z przyjaciółmi i  rozpocznijcie sezon grillowy!
Odzyskajcie siły po  zimowych chłodach! 
Niech to będzie piękny wstęp do tej wiosny!
Do usłyszenia!


www.efekt-motyla.eu

niedziela, 21 kwietnia 2013

Bądź pozytywna!

W końcu... mamy SŁOŃCE!;-)
Fajnie byłoby złapać odrobinę pozytywnej energii na przednówku tej mozolnie zbliżającej się wiosny.
Bo umówmy się... - to nie była "łatwa" zima! Przeciągnęła się niemiłosiernie, wystawiając na próbę nawet najbardziej odporne organizmy! Nie ukrywam, że i ja mam dość!
Póki co - siedzę ogromnie zasmarkana, a moje ciało błaga o litość ;-)!
Psyche  nieco lepiej, ale wierzcie mi - też potrzebuję "odnowy"!
Pisałam już o tym, ale powtórzę raz jeszcze - o pozytywne myślenie trzeba się postarać.
Co więcej:
Pozytywne myślenie możemy wyćwiczyć!
Warto też wciąż się motywować! - do działania, zmiany sposobu myślenia, do tego, by być po prostu fajnym, pozytywnym człowiekiem.
To właściwie jedyna droga do tego, aby właściwie zadbać o siebie!
Dlatego będę się z Wami dzielić -  jeśli nie moimi przemyśleniami, to "perełkami", które uda mi się znaleźć na ciekawych stronach poświęconych motywacji.

Bo jasne jak słońce jest to, że... 
pokochać swoje ciało można tylko wtedy, kiedy zaakceptujemy i polubimy siebie!!!!

Pamiętacie taki dialog z  "Bridget Jones"?:
(ona -Bridget, on -Mark)
ona: ” Lubisz mnie?
on : „Tak".
ona : „Taką jaką jestem?”
on: ” Taką jaką jesteś”
ona: „Powtórz całym zdaniem”
on: „Lubię Cię taką jaką jesteś” ...

Super to romantyczne ;-), chociaż Bridget, jak większość z nas - niestety - mierzyła swoją wartość oczami innych ludzi.
Oczywiście - ważne jest dla nas wsparcie, akceptacja i miłość najbliższych nam osób!
Ale fundamentem wiary w siebie POWINNO BYĆ:
„Lubię Siebie taką jaką jestem” ...
I to na nim budować można poczucie własnej wartości i relacje/związek z drugim człowiekiem.
Dlatego...
Niech to będzie Nasze ćwiczenie na każdy poranek tej WIOSNY!
A więc: 
Budzimy się rano, leniwie przeciągamy  w łóżku i zaczynamy:
przed śniadaniem: „Lubię Siebie taką jaką jestem” ...
po śniadaniu :„Lubię Siebie taką jaką jestem”...
przed obiadem: „Lubię Siebie taką jaką jestem” ... itd. ;-)
POWODZENIA ;-)!




www.efekt-motyla.eu 




poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ryż

tumbir.com
Kiedy czytam o zaletach nieoczyszczonego ryżu, zaczynam się zastanawiać, co nas właściwie skłoniło do rafinowania produktów zbożowych. Pomogli nam w tym zapewne producenci, którzy w "trosce" o siebie (większa trwałość po oczyszczeniu), jak i o konsumenta (?) (słodszy smak) - zaczęli stosować tego typu praktyki.

A PRZECIEŻ WSZYSTKO, CO NAJCENNIEJSZE ZNAJDUJE SIĘ W ŁUSCE RYŻU!

Poznajcie zalety otrąb ryżowych:

 1) Obniżają i stabilizują wysoki cukier we krwi (bogactwo błonnika, kw. alfa-liponowy);

 2) Zawierają ponad 70 przeciwutleniaczy !!! -tzn. przeciwdziałają procesowi starzenia się organizmu, chronią  przed szkodliwym działaniem toksyn i trucizn, wspomagają prawidłowe podziały komórkowe;

 3) Udowodniono, że wspierają działanie niektórych narządów, jak tarczyca, grasica, śledziona, trzustka, wątroba;

 4) Bogactwo witamin z grupy B;

 5) Zawierają Koenzym Q10 odpowiedzialny m.in. za prawidłowe funkcjonowanie serca i układu krążenia,a także spalanie tłuszczu i prawidłowe ciśnienie krwi;

 6) Zawierają Lecytynę, mającą wielki udział w  funkcjonowaniu mózgu (omega 3 i omega 6!);

 7) Wywierają delikatne działanie uspokajające, co ma zastosowanie przy zwalczaniu depresji;

 8) Wykorzystywane w terapii nowotworów - są silnymi stymulatorami komórek układu odpornościowego tzw. natural killer (NK); Jedna taka komórka potrafi zniszczyć aż 27 komórek rakowych!
To doprawdy imponujący wynik!

 9) Ryż jest produktem bezglutenowym, hipoalergicznym (gluten to białko występujące w ziarnach  niektórych zbóż, o działaniu wybitnie uczulającym);

I co wy na to?
Myślę, że to wystarczająco dużo zalet, aby przekonać Was do ryżu brązowego. Kiedy więc następnym razem staniecie wśród "obfitości" półek sklepowych - może warto byłoby dać mu szansę?
Wybierajcie brązowy, basmati - ale tylko ten pełnoziarnisty, czerwony bądź czarny (sklepy ekologiczne).Dwa pierwsze rewelacyjnie smakują w zupach, potrawach mięsnych, bądź deserach (np. ryż z jabłkiem i cynamonem). Czarny i czerwony mają za to nieco ostrzejszy, wyrazisty, powiedziałabym nawet - bardziej "orzechowy" smak! Ja dodaję je głównie do sałatek w połączeniu z orzechami, pietruszką, pomidorami suszonymi i ulubionymi warzywami. Całość polewam własnoręcznie zrobionym sosem.

Et Voila! ( czyli jak mówią Francuzi - i to wszystko!;-))

Wierzcie mi - to jest pyszne! 





www.efekt-motyla.eu



 

   

środa, 10 kwietnia 2013

"W DŻUNGLI PODŚWIADOMOŚCI" B.Pawlikowska

KsiążkaKochani!

Właśnie ukazała się kolejna książka Beaty Pawlikowskiej.
Serdecznie ją polecam, bo...uważam, że warto ją mieć!
Pracując w poradni dietetycznej zauważyłam, że wiele osób przychodzi do mnie z problemem dużo głębszym, niż jedzenie samo w sobie. Jest to problem braku akceptacji, wsparcia, miłości... w tym do samego siebie. Dotyczy to głównie pań, ale czasem bywa, że panów... Nie łatwo to zmienić, ale naprawdę warto spróbować! Pomogą Wam w tym książki motywacyjne - jedną z nich jest właśnie "W DŻUNGLI PODŚWIADOMOŚCI" B.Pawlikowskiej.

Moja przygoda ze "świadomym odżywianiem" i psychodietetyką zaczęła się właśnie od książek pani Beaty. I choć jesteśmy skrajnie różne, wiele się od niej nauczyłam - i za to jestem jej bardzo wdzięczna!
Być może pomogą i Wam!

Oto fragm. książki pochodzący ze strony http://www.beatapawlikowska.com/index.html:

"Wszystko, co jest źle w twoim życiu, wynika z twojego sposobu myślenia.
Twój sposób myślenia został uporządkowany przez twoją podświadomość.
Twoja podświadomość rządzi tym co myślisz, jak się czujesz i co robisz.
Ty możesz przejąć odpowiedzialność za swoje życie.
Możesz nauczyć swoją podświadomość nowych sposobów myślenia.
Czy jesteś na to gotowy?

Jeśli twierdzisz, że tak, to udowodnij to.
Wyprowadzaj się na spacer codziennie rano tuż po wstaniu z łóżka. To będzie symboliczne ćwiczenia twojego ciała i twojej duszy, bo podświadomość zacznie protestować już przy trzecim albo czwartym dniu. To ona chce rządzić. Ona chce wydawać ci polecenia. A teraz chcesz to zmienić? Naprawdę? Na pewno?

Naciskasz klamkę i myślisz:- Tak, chcę to zmienić.Chcę nauczyć się żyć szczęśliwie. Chcę być wolna od strachu i nienawiści. Chcę kochać. Chcę kochać i być szczęśliwa.
I tak codziennie rano.
Potrafisz to zrobić?...

Wiesz dlaczego to jest takie ważne? I dlaczego to będzie takie trudne?
Bo człowiek może chcieć się zmienić. Ale jego podświadomość nie będzie chciała się na to zgodzić. Będzie robiła uniki. Będzie manipulowała, będzie podsuwała wymówki, a jeśli będzie trzeba, to wywoła ból głowy albo kontuzję kolana, żeby nie dopuścić do naruszenia systemu, który stworzyła i który ochrania.
Ale uwaga, żeby nie było najmniejszej wątpliwości: podświadomość to twój najlepszy przyjaciel i wszystko, co robi, robi dla twojego dobra. Czasem jednak posługuje się przestarzałym zestawem pojęć albo definicji i niechcący wyrządza ci krzywdę. Na przykład wtedy, kiedy namawia cię do zjedzenia czekoladowego tortu, mimo że przysięgłaś sobie, że jesteś na diecie.
Ale jeżeli twoja podświadomość zapisała kiedyś na podstawie wcześniejszych doświadczeń, że słodki smak daje poczucie bezpieczeństwa, to zmusi cię, żebyś zjadła ten tort, bo chce, żebyś czuła się dobrze i bezpiecznie.

Jeżeli chcesz to zmienić, nie możesz walczyć ani ze swoim ciałem, ani ze swoimi myślami. Musisz po prostu:
1. Po pierwsze uświadomić sobie, że słodycze są przez twoją podświadomość utożsamiane z poczuciem bezpieczeństwa (lub może czymś innym – zapytaj samą siebie)
2. Po drugie podjąć decyzję, że chcesz myśleć inaczej i zdecydować jak ma brzmieć nowe przekonanie dotyczące tego tematu. W tym konkretnym przykładzie radziłabym sformułować to następująco: „Lubię siebie. Lubię świat. Świat mnie lubi.” Dlaczego? Bo brak poczucia bezpieczeństwa bierze się z poczucia zagrożenia, a poczucie zagrożenia bierze się stąd, że wszystkich dookoła uważasz za wrogów, a największym swoim wrogiem jesteś ty sama. Możesz mi wierzyć na słowo. Ja byłam kiedyś dokładnie taka sama.
3. Po trzecie rozpocząć trening swoich myśli i być najbardziej upartą, wytrwałą i nieustępliwą zawodniczką na świecie

Twoja podświadomość będzie się bronić, bo z jej punktu widzenia każda zmiana ugruntowanego przekonania może być potencjalnie niebezpieczna. Rozpocznie się więc zmaganie na to kto jest bardziej pewny tego, co wie: czy twoja podświadomość, czy ty. Jeżeli przestaniesz systematycznie ćwiczyć nowy sposób myślenia, podświadomość uzna, że zrezygnowałaś, czyli że akceptujesz to, co ona już wcześniej zdecydowała i zapisała w tobie na całe życie.
Ale jeżeli codziennie rano po śniadaniu wyjdziesz na dwór i będziesz uparcie powtarzała jedno wybrane zdanie, w które chcesz uwierzyć, to po pewnym czasie podświadomość uzna, że skoro jesteś taka uparta i wytrwała, to zapewne masz rację i zgodzi się na twoją wersję. I umieści ją w zestawie najważniejszych przekonań, którymi posługujesz się instynktownie i które decydują o tym jak się czujesz i jak żyjesz.

Rozumiesz?
To jest naprawdę proste.
Ale wymaga trochę pracy. Samo nic się nie zmieni".
(Fragment książki "W DŻUNGLI PODŚWIADOMOŚCI", wyd. G+J marzec 2013)


www.efekt-motyla.eu 

sobota, 6 kwietnia 2013

Słów kilka o jedzeniu na noc.

Znalezione obrazy dla zapytania pizza
Il troppo stroppia - co za dużo, to niezdrowo - mówi jedno ze znanych włoskich przysłów!

Ale jest także takie:
L'appetito vien mangiando - apetyt wzrasta w miarę jedzenia!:-)
Pozwalam sobie je zacytować, ponieważ mimowolnie, w czasie urlopu, udało mi się przeprowadzić ciekawe dietetyczne doświadczenie.


Ale zanim o nim bliżej - przytoczę kilka faktów:

1) Godzina jazdy na nartach to spalenie bagatela... 400-500 kcal!

2) Szczyt aktywności żołądka przypada między godz. 7 a 9ą rano, natomiast najmniejsza jego wydolność wypada między 19-21ą;

3) Szczyt aktywności trzustki, odpowiedzialnej za wyrzut insuliny (hormon regulujący poziom cukru we krwi) przypada między godz. 9 a 11ą, co oznacza, że jedzenie niewielkich ilości słodkości w tych godzinach - nie przysporzy nam dużej szkody (im bliżej wieczora, tym wydolność trzustki gorsza!);

4) Aktywność  jelita cienkiego osiąga swoje maksimum między godz. 13 a 15ą . To właśnie w tym czasie kosmki jelitowe przyswajają najwięcej substancji odżywczych, pochodzących ze zjedzonego, a następnie strawionego pokarmu.Wraz z upływem dnia, kosmki pracują znacznie wolniej, w nocy zaś - wcale.

5) Wg niektórych publikacji, o tyciu nie stanowi jedzenie o konkretnej porze, tylko ilość kalorii spalanych w ciągu dnia (oznacza to, że osoby jedzące jeden, wieczorny posiłek dziennie - wg naukowców nie przytyją);

6) Wg innych źródeł do godz 16-17ej powinniśmy spożywać ok. 75% kalorii z całej puli tych spożywanych w ciągu dnia, w przeciwnym wypadku - nie dajemy szansy organizmowi na regenerację.

Teraz trochę matematyki.
Na włoskich wakacjach przeznaczaliśmy na jazdę ok.6 h.Odejmując ok. 2 godz. na kolejki i odpoczynek- zostaje nam 4 godz intensywnego ruchu.
Jedzenie za to prawdziwie włoskie!
Obfite śniadania jakieś 1000- 1500/2000 kcal w zależności od płci ;-), małe co-nieco na stoku (500- 1000 kcal), potem ewentualnie owoc... i uczta po 19ej! Posiłek  czterodaniowy, z kategorii tych zdrowych (bar sałatkowy), po którym właściwie byliśmy już najedzeni, i tych mniej zdrowych - 3 kolejne - zupa lub makaron, obowiązkowo jakieś mięso, no i... ;-) deser. Do tego odrobina alkoholu... Razem jakieś 1500-2500 w zależności od płci :-). Około 50% kalorii zostało więc przerzucone na wieczór, kiedy następuje spadek aktywności żołądka, wątroby i trzustki.
I tu galimatias...
Żeby odłożyć jeden dodatkowy kilogram tkanki tłuszczowej trzeba teoretycznie dostarczyć organizmowi 6000 - 7000 dodatkowych kalorii. 1000 dodatkowych kalorii każdego dnia powinno więc skutkować jednym dodatkowym kilogramem "ciała" w ciągu tygodnia.

Spalaliśmy w ruchu ok 2000 kcal dziennie + dodatkowe 1500/2000 kcal potrzebne było na podstawową przemianę materii (prawidłowe funkcjonowanie organizmu), co daje nam 3500-4000 kcal  w ciągu dnia. Przyswajaliśmy 3000-5000 kcal.
Nasuwa się pytanie: dlaczego każde z nas wróciło z balastem od 2 do 5 kg?! ;-).
Oczywiście trzeba zaznaczyć, że taki nadmiar jedzenia powoduje zaburzenia metaboliczne, w tym kumulację toksyn i wody w organizmie.

Podsumowując:
Jestem przekonana, że gdyby to samo jedzenie było rozłożone na 4 mniejsze posiłki w ciągu dnia - organizm miałby większą szansę, żeby spalić nadmiar! Sport przyspieszyłby metabolizm na tyle, że po kaloriach śladu by nie było! Dużo lepsza byłaby nawet obiadokolacja około godz. 16-17ej.
Punkt piąty (patrz wyżej) może być prawdziwy, ale pod warunkiem, że wieczorny posiłek będzie zawierał dużo chudego, podkręcającego metabolizm białka (mięso, jaja, ryby), a na pierwszą część dnia przerzucimy wszystkie węglowodany w diecie. Wtedy 2 lekkie posiłki w ciągu dnia i ostatni większy białkowy - nie zaszkodzą.
Najbardziej naturalną rzeczą jest jednak dostarczać organizmowi pokarm wtedy, gdy go najbardziej potrzebuje - do życia, aktywności fizycznej, dobrego funkcjonowania umysłu, tzn. w ciągu dnia.
Właściwie jest to sytuacja podobna do tej z autami!
Żaden samochód bez paliwa nie pojedzie (no chyba, że jest eko ;-)! Za to wieczorem najlepiej odstawić go do garażu. Niech odpocznie!

P.S. I tu kłaniają się zdrowe nawyki  żywieniowe! Żadne 7 dni rozpusty nam nie zaszkodzi, jeśli przez pozostałe 365 dni roku odżywiamy się zdrowo. Wystarczy wrócić do swojej diety i dać organizmowi odpocząć. Ta lekkostrawna, bogata w antyoksydanty (warzywa i owoce!) - oczyści organizm i przywróci harmonię.





www.efekt-motyla.eu



wtorek, 2 kwietnia 2013

Wewnętrzna dyscyplina.



Przeczytałam dzisiaj bardzo ciekawy artykuł w marcowym "Zwierciadle".

Oto jego fragment:
"Dyscyplina kojarzy się ludziom z karą, wiec jej nie lubią. A to przecież wyraz szacunku, dotrzymanie słowa samej sobie, że będę poświęcała czas temu, co dla mnie ważne. Nie odpuszczę, bo mi nie idzie, bo jestem zmęczona. I jeszcze zauważę, co mnie dzisiaj zaskoczyło, co mi  wyszło, jak mi było. Chyba największym ryzykiem dzisiejszego świata jest iluzja łatwości dostępu. Wydaje nam się, ze wszystko jest w zasięgu reki i natychmiast, wystarczy kliknąć - tak wychowane jest nowe pokolenie.Tymczasem rzeczy naprawdę cenne  wymagają wysiłku i dyscypliny. Żeby w ogóle dojść do poziomu sztuki, trzeba nauczyć się robić rzeczy proste. I umieć cieszyć się samym procesem. Żeby coś wyrzeźbić, trzeba nauczyć się  trzymać dłuto i młotek, trzeba się pobrudzić, potłuc sob ie paluchy. Każde marzenia składa się z wielu czynności pozornie z nim niezwiązanych. Ta świadomość jest bezcenna. to podstawa sukcesu. Jeśli chcemy się czymś zająć na serio, dyscyplina i akceptacja, trwanie w dyskomforcie, ciekawość procesu, szacunek do siebie i swoich emocji są niezbędne. Samo zapatrzenie w cel nie wystarczy.
Świat zewnętrzny może zaspokoić nasze potrzeby emocjonalne jedynie w pięciu procentach. Pozostałe 95 procent musimy zaspokoić sami. Dlatego ci, którzy czekają, aż im się zdarzą pewne fakty albo pojawią się jacyś oni, którzy dadzą im szczęście - spędzają życie na czekaniu. Bardziej świadomi ludzie tworzą dla siebie szczęśliwe życie"
                                                                    
                                                                           ("Dyscyplina sztuki" -M.Marczewska)

Nie wiem jak Was, ale mnie ten artykuł skłonił do refleksji. To wszystko prawda.... Dziwne to czasy, w których wszystko musi być "na wczoraj" i "na szybko". A zaczyna się już w dzieciństwie...Dajemy swoim dzieciom, o co tylko poproszą, nie dając im możliwości czerpania radości ze swoich małych osiągnięć. Ci sami młodzi - nastawieni "na sukces", który im się przecież "należy" - szybko pną się na szczyt i jeszcze szybciej z niego spadają. Nie interesuje ich bycie "średniakiem"- przeciętna pensja, byle jakie mieszkanie i jeszcze gorszy samochód. Chcą być od razu prezesami, zarabiać krocie i opływać w luksusy. Mieć piękną żonę/przystojnego męża, dzieci - tyle, ile trzeba, a wszystko w najwyższym standardzie! Mają cel, i do niego dążą. Niekiedy po trupach. Zapominają tylko o tym, że cytuję "rzeczy naprawdę cenne  wymagają wysiłku i dyscypliny". Zazwyczaj więc kończy się to brakiem satysfakcji z wykonywanego zawodu, siebie, małżonka, a co za tym idzie - stresem, depresją, niekiedy rozwodem.
Kiedy więc określisz swój cel - niezależnie czy jest on skierowany w stronę innych (dbanie o bliskie relacje w rodzinie, celebrowanie wspólnych posiłków), czy siebie ( dbanie o zdrowie i kondycję, odżywcza dieta, rozwój osobisty) - może warto byłoby zaprzyjaźnić się z dyscypliną. Potłuc sobie naprawdę te paluchy i cieszyć się z tego, jak dziecko.
 Bo nadrzędnym celem powinno być dla Ciebie szczęście - Twoje i Twoich bliskich.







www.efekt-motyla.eu