poniedziałek, 28 stycznia 2013

Matrix ...- rewolucje?!!!


Dziś natknęłam się przypadkowo na cytaty z filmu "Matrix". Oglądaliście tę produkcję? Jeśli nie, to warto!  

Oto kilka z nich:

"-Matrix jest wszędzie, otacza nas ze wszystkich stron. Nawet tu i teraz. Widzisz go wyglądając przez okno i włączając telewizor. Czujesz, gdy idziesz do pracy, czy do kościoła, gdy płacisz podatki. To świat, który postawiono ci przed oczami, by przesłonić prawdę.
-Jaką prawdę?
-Że jesteś niewolnikiem. Jak wszyscy inni, urodziłeś się w kajdanach. W więzieniu, którego nie mozesz poczuć ani dotknąć. W więzieniu umysłów. Niestety, nie da się wytłumaczyć, czym jest Matrix. Sam musisz się przekonać."

"Co to znaczy: „prawdziwe”? Jak możesz zdefiniować „rzeczywistość”? Jeśli mówisz o tym, co możesz poczuć, co możesz powąchać, spróbować lub zobaczyć, to rzeczywistość jest tylko elektrycznymi impulsami wysyłanymi do twojego mózgu."

"To decydująca chwila, później nie będzie odwrotu. Weź niebieską pigułkę a obudzisz się we własnym łóżku, jakby to był sen. Weź czerwoną, a zostaniesz w krainie czarów i zwiedzisz króliczą norę. Pamiętaj - mogę Ci dać tylko prawdę."

Jeśli ktoś z Was uważa, że "Matrix" jest tylko dobrym filmem akcji science fiction, to pora spojrzeć na niego nieco inaczej.
Moim zdaniem, choć przerysowana w nim rzeczywistość może wydawać się zwykłą "bajką", niesie w sobie głębokie przesłanie.

Ja interpretuję je w następujący sposób:

Otóż, wszyscy rodzimy się w świecie, w którym "bycie sobą" jest na wagę złota. To świat ustalonych z góry reguł, sztywnych zasad, gdzie słabsi zazwyczaj przegrywają. Mamy tu nakazy i zakazy, mamy schematy, których wypada się trzymać. Społeczeństwo, kolorowe gazety i telewizja uczą nas, że tyle jesteśmy warci, ile mamy w portfelu ... i ewentualnie, jak się "nosimy". "Wypruwamy więc sobie żyły", żeby spełnić oczekiwania innych. Pniemy się po kolejnych stopniach kariery, budujemy domy - wszystko po to, by odhaczyć kolejny punkt na naszej liście potencjalnie "szczęśliwego człowieka". Biegniemy przez życie (dosłownie!), wykonując różne czynności, bo "tak trzeba" i nie czerpiemy z tego za grosz satysfakcji. Później z kolei narzekamy, że życie przecieka nam przez palce.  Mamy klapki na oczach i bardzo ograniczony horyzont!
Brzmi znajomo? To Matrix właśnie!

A wystarczyło by uwolnić umysł i zacząć żyć naprawdę.
Doceniać każdą chwilę i aktywnie w niej uczestniczyć. Skupić się tylko na niej!
Wybrać czasem "czerwoną pigułkę".
 "Niebieska" jest bezpieczniejsza, ale czy przez to nasze życie będzie ciekawsze? Jesteśmy winni to choćby naszym dzieciom, jeśli chcemy wychować ich na szczęśliwych, ciekawych świata ludzi.
Osobiście wciąż to ćwiczę i, choć to trudne, muszę przyznać - powoli zaczynam zauważać rezultaty. Jeśli jadę samochodem, to po prostu jadę i podziwiam świat. Ewentualnie śpiewam - real loud ;-).  Kiedy bawię się z dzieckiem, to staram się angażować na 100% (też trudne, zwłaszcza, gdy rodzic jest zmęczony). Pracuję, to pracuję - nie udaję.  Jeśli ktoś opowiada mi swoją historię, to przez chwilę jestem tylko dla niego.
Żyję "szybko", ale staram się nie przegapiać ważnych chwil. Ani drugiego człowieka. 
Tzw. slow life, to tak naprawdę stan naszego umysłu. A wszystko to daje ogromną satysfakcję i poczucie spełnienia. Sprawia, że każda chwila nabiera znaczenia. I każdą z nich pamiętasz.
To fajne ;-).

 I na koniec. Wiecie czym jest "syndrom japońskiego turysty"? To dopiero Matrix prawdziwy! Chodzą ze swoimi małymi aparatami fotograficznymi i pstrykają, pstrykają... Mało co przeżyją (bo nie ma czasu skupić się na "chwili"), niewiele zobaczą (bo trzeba upamiętnić), nie bardzo odpoczną (bo atrakcji wiele). Wrócą do domu z tysiącem zdjęć i odhaczą kolejną wycieczkę na mapie świata. Niby wspaniale było i w kieszeni lżej, ale w duszy  niepokój jakiś...
I na kolejną jechać trzeba! Taki to oto sposób na życie.
Dla nich zdecydowanie lepsza "niebieska pigułka", a dla Ciebie? ;-)




www.efekt-motyla.eu 


środa, 23 stycznia 2013

ZUPA - antidotum na mroźne dni.

No to mamy zimę z prawdziwego zdarzenia! ;-). Śnieg zasypał nas po kolana, temperatura osiąga miejscami do -13st.C, no i słońca niestety brak...

Co nas może uratować?:-)
Co sprawi, że nasze komórki znów wypełni fantastyczna energia, a ciało będzie gotowe do działania? 
To proste. Wg tradycyjnej medycyny chińskiej talerz gorącej zupy w mroźny dzień jest najlepszym prezentem, jaki możemy sobie dać. Dobrze przyrządzona zupa rozgrzeje nasz organizm i wzmocni odporność.

Dobrze przyrządzona, to znaczy jaka? - zapytacie.
"Zimowa"  zupa, to zupa z dużą ilością przypraw, zwłaszcza tych rozgrzewających, jak ziele angielskie, liść laurowy, chilli, pieprz czarny i cayenne, ale też kminek, kolendra, majeranek i kurkuma. Dodatek czosnku i cebuli nie tylko podkreśli jej smak, ale wzbogaci też o wszystkie swoje dobroczynne właściwości.
W lecie gotujmy zupy lżejsze, zimą zaś - gęste, z dużą ilością warzyw, kasz, płatków owsianych, czasem mięsa. Jeśli robimy zupę na mięsie (np. tradycyjny i najlepszy na tę porę roku - rosół), starajmy się gotować ją jak najdłużej. Z kolei zupy wegetariańskie na bulionie warzywnym (np.zupy krem) - krócej - tylko tyle czasu, ile to konieczne.

Zupy mają naprawdę wiele zalet!
Dostarczają wody, błonnika pokarmowego, węglowodanów, białka, tłuszczy i zawartych w nich soli mineralnych, a także witamin (nieprawdą jest bowiem, że wszystkie spośród nich giną podczas gotowania).
Wielkie znaczenie mają również przyprawy! 
O czosnku, cebuli i imbirze pisałam we wcześniejszych postach. Nie mniejsze mają jednak: pieprz (reguluje przemianę materii), pietruszka (łagodzi wzdęcia, działa delikatnie moczopędnie i oczyszczająco na organizm), kminek (wspomaga procesy trawienia, działa wiatropędnie), podobnie majeranek.
Kurkuma to z kolei przyprawa na miarę naszych czasów! Posiada właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Poza tym jest silnym antyoksydantem, co ma ogromne znaczenie w profilaktyce wszelkiego rodzaju nowotworów.

No i na koniec dwie największe zalety zupy!:
1) Prosta i szybka w przygotowaniu.
2) Zdecydowanie niskokaloryczna. :-)
Zupą (np. owsianką) możemy zaczynać dzień, zupą (np. jarzynową) możemy go również zakończyć. Pierwsza z nich zapewni nam energię na cały dzień, druga - rewelacyjnie zregeneruje i wyciszy organizm.
Wachlarz przepisów na zupy jest doprawdy imponujący.
Od tradycyjnych (rosół, pomidorowa, krupnik itd.), przez "nowości" (zupa z soczewicy, rybna, czosnkowa), aż do zup o konsystencji kremu (z dyni, szpinaku, brokuła). Mogą być gotowane metodą tradycyjną lub inną, np. wg 5-przemian. Serdecznie zachęcam do wypróbowania tej metody, bowiem nikt inny tak jak Chińczycy, nie zwraca uwagi na odpowiednie łączenie smaków (w dobrze przygotowanej zupie występują wszystkie: ostry, kwaśny, gorzki i słodki). Wielkie znaczenie ma tu również charakter termiczny danego produktu (ciepły, zimny, gorący).
Dlatego też, jeśli nawet dotąd nie byliście zwolennikami zup - pora zmienić zdanie!
Zupy to nie biszkopt ;-) - praktycznie zawsze wychodzą, a przez to dają nam pole do eksperymentowania w kuchni!
Są dla nas baaardzo łaskawe...;-) A my dla nich?
Dajcie im szansę, a sami się przekonacie!


www.efekt-motyla.eu 




środa, 16 stycznia 2013

Nie-farmaceutka, a receptę zna ;-).

"Recepta na szczęście" B. Pawlikowska.

Poranny program w telewizji.Reflektory, błyszczące stoły, dziesiątki gości. Każdy ma swoje dwie minuty, kiedy siada z dyskretnie podpiętym mikrofonem i odpowiada na pytania prowadzących. Moja kolej. Czerwony fotel. Uśmiech. Szminka na ustach. Rozmawiamy o podróżowaniu, książkach i nagle w ostatniej chwili pada pytanie: – Czy masz swoją receptę na szczęście? Trzydzieści sekund na odpowiedź. Mam streścić sens życia i podać przepis na szczęście w pół minuty?! Biorę oddech.

– Trzeba być sobą – mówię. – Myślę, że najważniejsze to być uczciwym człowiekiem. Uczciwym wobec siebie i innych. Znaleźć swoją pasję, coś, co lubisz robić, poświęcać się temu, nie oglądając się na innych. Nie porównywać się z innymi, nie ścigać się. Robić swoje. I być dobrym człowiekiem. Koniec programu. Trzydzieści sekund to za mało. Wracam do domu, czuję niepokój, nie mogę znaleźć sobie miejsca. Siadam i piszę. Muszę uzupełnić swoją receptę na szczęście: Trzeba mieć pokorę, żeby przyznać się do swoich wad i słabości. Trzeba mieć siłę, żeby to zmienić. Pracować nad swoim charakterem i osobowością, żeby być lepszym człowiekiem. Trzeba przyjąć odpowiedzialność za swoje życie. To ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co jest w moim życiu – za rzeczy dobre i złe. Najłatwiej jest oczywiście przerzucać winę na świat albo innych ludzi, ale to nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Ja tworzę swoje życie i jeśli nie jestem z niego zadowolona, to znaczy, że nie zadbałam o siebie wystarczająco w przeszłości. Teraz mogę to zmienić. To, co robię dzisiaj, jest moim jutrem. Nieważne, co mają inni ludzie. Niech każdy ma to, na co ma ochotę. W życiu nie chodzi o to, żeby mieć więcej, ani o to, żeby komuś coś udowodnić. Najważniejsze jest, żeby znaleźć to, co mnie szczerze cieszy i daje mi radość. Nieważne, czy inni to doceniają, czy nie. Kocham to, co robię, i robię dla siebie. Nie porównuję się z innymi, nie ścigam się, nie zazdroszczę.

Nie ma jednej uniwersalnej drogi przez życie. Każdy ma dokładnie to, czego pragnie i czemu poświęca najwięcej uwagi. Jeśli większość energii i czasu przeznaczasz na złość, narzekanie i nienawiść, to takiej energii przyciągasz do siebie jeszcze więcej. Zacznij myśleć pozytywnie, koncentruj się na dostrzeganiu drobnych radości, na jednym dobrym marzeniu. Rozejrzyj się i zobacz, jak wiele masz już dzisiaj. Zrób listę tego, za co jesteś wdzięczna losowi – masz zdrowe nogi, możesz pracować, masz ładne włosy, jesteś zdrowa. Dostałaś to w prezencie. Doceń to, co już masz. I daj sobie prawo do tego, żeby mieć wszystko, czego pragniesz. Smutek, żal, rozczarowanie biorą się stąd, że sama odmawiasz sobie prawa do szczęścia. Myślisz, że jesteś gorsza i nie zasługujesz. Dopóki sama trzymasz siebie w takim emocjonalnym więzieniu, rzeczywiście nic nie może zmienić się na lepsze. Nie czekaj, aż ktoś cię wyzwoli. Ty sama możesz to zrobić. Nie czekaj. Żyj. Bądź swoim najlepszym przyjacielem. Bądź uczciwa, życzliwa i pozytywna. Miej odwagę marzyć i spełniaj swoje marzenia. To jest właśnie szczęście.


www.efekt-motyla.eu

sobota, 12 stycznia 2013

Kapusta - głowa pusta ale...czy na pewno?

Otóż nie do końca taka pusta. Wręcz przeciwnie ;-).
Główka kapusty to bogactwo: wapnia, potasu, magnezu, żelaza, kw. foliowego, siarki i miedzi, a także witamin: A, E, K (rozpuszczalnych w tłuszczach).
Mało? - to na dokładkę: B-karoten ( tej najwięcej w pekińskiej), antocjany  (gł. w czerwonej) i witamin z grupy B i witamina C w dużej ilości.

W medycynie ludowej stosowana była "od zawsze", przez chwilę zapomniana - właśnie wraca do łask!

Bogactwo składników mineralnych sprawia, że ma zastosowanie w:

- leczeniu wrzodów żołądka i dwunastnicy (tu największe znaczenie surowego soku z kapusty!)
- wzmacnianiu i uodparnianiu organizmu (witamina C, rutyna)
- oczyszczaniu organizmu z toksyn (antyoksydanty)
- leczeniu anemii (żelazo, kw.foliowy)
- poprawy kondycji włosów, skóry i paznokci (siarka)
- w postaci okładów z liści kapusty leczone są wszelkiego rodzaju stany zapalne (zapalenie sutka u kobiet karmiących), egzemy, odmrożenia, oparzenia itp.

Szczególne właściwości ma kapusta kiszona. Oprócz wszystkich wyżej wymienionych właściwości leczniczych, zawiera enzymy mlekowe, działające silnie dezynfekująco na przewód pokarmowy ("czyści" go z bakterii gnilnych).
Uwaga: długotrwałe płukanie kapusty niszczy enzymy!
W tych warunkach rewelacyjnie rozwijają się za to bakterie naszej flory (te "dobre", chroniące nasz przewód pokarmowy). Przy jej kiszeniu nie dochodzi również do strat witaminy C ( tu głównym czynnikiem "niszczącym" jest temperatura), co więcej - podczas fermentacji bakterie wytwarzają jej jeszcze więcej. Dlatego zawartość witaminy C w kapuście kiszonej jest doprawdy imponująca!

Bardzo ważnym wydaje się być fakt, ze wszystkie kapustne zawierają silne substancje przeciwnowotworowe oraz glutation - wewnątrzkomórkowy przeciwutleniacz, którego głównym zadaniem jest ochrona  naszego DNA przed mutacjami (usuwa nadmiar toksyn o działaniu rakotwórczym na organizm).

Inne zalety? Tania, jak barszcz, wydajna, niskokaloryczna. Poza tym: nasza polska, rodzima, swojska (czytaj: mało chemii, dużo zdrowia!). Możesz robić z niej surówki, gołąbki, bigos, farsz... Do wyboru masz białą, czerwoną i pekińską. Jeśli jesz ją w postaci surowej pamiętaj o tym, że w celu zwiększenia strawności możesz dodać  majeranek i kminek. Niewielki dodatek oliwy - zapewni lepszą przyswajalność witamin.

A więc...

"Niech rozsądzi nas kapusta,
- Co? Kapusta? Głowa pusta.
A kapusta rzecze smutnie.
- Moi drodzy, po co kłótnie,
po co wasze swary głupie -
wnet i tak zginiemy w zupie". 
                         (J.Brzechwa)
 
Do szatkowania przystąp ;-)! 



www.efekt-motyla.eu 


wtorek, 8 stycznia 2013

;-) natemat.pl


 Ale się uśmiałam! Do łez ;-)!
 Na moim blogu miało być również o tym, co mnie bawi , a więc...-
 przeczytajcie tylko!:

 http://tomaszlis.natemat.pl/41873,a-odczepcie-wy-sie-od-40-latkow
 
Świetny artykuł, naprawdę :-)
Osobiście "szarpanie się ze światem" typowe dla 20-latka, mam na szczęście za sobą.
Teraz jestem pewnie na etapie (cytuję z komentarza pani Pauliny Młynarskiej): "urobionej po pachy i nieco przemęczonej kobiety "sukcesu" (tu bym nie przesadzała :-)), z ciśnieniem na perfekcję".
A na 40-stkę czekam cierpliwie. I myślę, że fajnie będzie. Bo z każdym rokiem lepiej mi ze sobą. I bliżej mi już mentalnie do 40-latków  (wyjątek stanowią tzw. "kanapowcy" z wyrobionym kciukiem od pilota), niż 20-latków.

Utrata wzroku mnie nie dotyczy, bo i tak mam -4 na każde oko - może się jedynie cofnąć ;-).
Ze słuchem też podobno mogłoby być lepiej...
Więc ... co mi grozi? Chyba nic ;-).
Dwie fajne 40-stki pracują ze mną i ładnie od nich pachnie, słowo honoru!
Ode mnie też będzie. Tak myślę :-).
Zmarszczki? No trudno - coś za coś. Mądrości życiowej przybędzie, to i na nie zgodzić się mogę. Jak mnie zaczną denerwować - możliwości jest wiele :-).

A i tak, niezależnie od wieku, w  życiu najważniejsze jest, żeby mieć dystans - do siebie i świata. Czego Panu Tomkowi gratuluję i zazdroszczę. To trudne.
Liczę na to, ze w okolicach 40-stki też będę to miała.
I Wam życzę tego samego.
Jeśli to jest ten osławiony "kryzys wieku średniego", to jestem za.
I też koniecznie chcę go kiedyś mieć ;-))).



www.efekt-motyla.eu
 

piątek, 4 stycznia 2013

Czas na oczyszczenie organizmu!

    
     Niektórzy twierdzą, że nasz organizm potrafi oczyszczać się sam. Poniekąd to prawda, ale nie w czasach, gdy całkowicie naturalna żywność stanowi tylko niewielki odsetek tego, co jemy. Cała reszta to produkty przetworzone, z dużą ilością konserwantów, przeciwutleniaczy, wzmacniaczy smaku, aromatów, barwników i innych. Nie wspominając już o używkach, tj. papierosy, alkohol, cola. Tego nawet ludzki organizm nie jest w stanie "przerobić". Co więcej - w większości przypadków  traktowane są  przez układ immunologiczny (odpornościowy) jak alergen, tzn."wróg", przeciw któremu wysłać trzeba batalię przeciwciał. Powstaje więc stan zapalny, prowadzący w rezultacie do kłopotów z trawieniem (co jest wynikiem ciągłej "walki" z toksynami) i szeregu innych chorób, w tym obciążenia wątroby i jelita, w którym zalegają  złogi niestrawionych resztek.

I jest to wystarczający powód do tego, by czasem urządzić "wielkie sprzątanie". Niech to będzie jeden dzień w tygodniu, dwa dni w miesiącu, bądź "oczyszczający tydzień" raz na kwartał - w zależności od potrzeb i możliwości. Ważne jest to, by je praktykować.

Jeśli chodzi o diety oczyszczające - jest ich cały wachlarz. Moim zdaniem jednak, najbardziej skuteczną jednodniową dietą jest oczyszczanie sokami warzywno - owocowymi, bądź też surowymi owocami i warzywami. Dlaczego? Otóż każde z nich zapewni nam odpowiedni dowóz witamin, składników mineralnych i innych substancji o działaniu oczyszczającym i wzmacniającym na organizm.

W tygodniowej diecie oczyszczającej, do owoców i warzyw dodałabym bezglutenowe ziarno zbóż (tzn. kaszę gryczaną, jaglaną, ryż brązowy) i olej lniany, o którego właściwościach już pisałam.
Po tygodniu oczyszczania będziecie pełni energii i siły. Poprawi się Wam cera, paznokcie, a włosy nabiorą blasku. 
Równie skuteczne są diety jednodniowe, stosowane konsekwentnie w krótkich przedziałach czasowych. Te z kolei polecam całkowicie "na surowym".
Nie wierzycie - spróbujcie! Dajcie szansę swojemu organizmowi na regenerację. Po takiej kuracji odzyska siłę i równowagę. A silny organizm jest gwarantem zdrowia! 

Dlatego warto!     






 
www.efekt-motyla.eu


wtorek, 1 stycznia 2013

"Turbodoładowanie" na 2013 ;-).

Właśnie wkroczyliśmy w rok 2013 :-).                                       
Jaki on będzie...-  zależy wyłącznie od Ciebie!
Możesz zrobić dłuuugą listę rzeczy, które "powinnaś/nieneś" zrobić. Ale, jak wiadomo, kiedy człowiek coś "musi", na ogół nic z tego nie wychodzi :-). No i ten 2013 - 13! - uhhh !

A może by tak ... wyjść w tym roku "poza schemat"? Nic nie "musieć"! - ewentualnie czegoś bardzo chcieć i postanowić to zrobić. I konsekwentnie do tego dążyć. I spełnić przynajmniej jedno ze swoich marzeń. I nie być niewolnikiem cudzych oczekiwań. I w końcu - poczuć się dobrze we własnej skórze, i w swoim życiu. Zbuntować się troszkę, a co!
Postanowić - i działać! Przezwyciężyć strach przed nowym, nieznanym, przed zmianą. Dać sobie szansę na szczęście. Określić konkretnie, czym ono dla Ciebie jest i wyznaczyć priorytety. Skupić się na "tu i teraz"- nie na przeszłości i przyszłości.

Zadaj sobie pytanie: jakie są moje plany na ten rok? Czego chciałbym /-ałabym dokonać? I odpowiedz uczciwie. Bo 2013 będzie tylko raz. I już się nie powtórzy. Na razie jest czystą kartą, lecz ma szansę być wyjątkowy. Może też być kolejnym, jednym z wielu. A zadecydujesz o tym tylko Ty!

W 2013ym Życzę Wam,

abyście dali sobie czas na poznanie siebie...
W natłoku zajęć, co jakiś czas przystawali i rozglądali się wokół. Uczyli się jak najwięcej innych ludzi i świata. Rozwijali świadomość, bo tylko ona jest gwarancją dobrych wyborów. Stawiali sobie cele i realizowali je. Człowiek bowiem tak został "skonstruowany", że cel mieć musi. I zdrowie by się przydało :-). Ale jak Bozia pomoże i wszystko z nim będzie w porządku, wystarczy zakasać rękawy... i do dzieła :-).  
Bo chcieć, to móc!






www.efekt-motyla.eu