sobota, 29 września 2012

Gotowane czy surowe?

polishexpress.polacy.co.uk
Do jakich wniosków nie doszłabym w tym artykule, po której nie stanęłabym stronie, zawsze będzie ktoś, kto się ze mną nie zgodzi. Ale, jak już pisałam wcześniej, ilu dietetyków i ile ludzi, tyle teorii. A rzecz będzie o tym, czy lepiej jeść surowe, czy gotowane.
Ostatnie dziesięciolecie to czas rozwoju różnych, skrajnych odmian wegetarianizmu :
-weganie (odrzucają pokarm pochodzenia zwierzęcego, w tym produktów odzwierzęcych, jak mleko czy jaja),
-witarianie (jedzą tylko surowy pokarm),
-frutarianie ( tylko owoce), itd.

Wszystkie te formy są dość restrykcyjne, jeśli chodzi o sposób odżywiania, aczkolwiek każda z tych grup ma swoich zagorzałych zwolenników. Jeśli wejdziecie na forum, zdominowane przez propagatorów określonego stylu życia, zobaczycie, jak namiętnie potrafią dyskutować o wyższości sałaty nad kurczakiem. Co więcej, ich siła przekazu jest tak wielka, że wychodząc z niego, przeciętny zjadacz chleba do końca życia postanawia jeść tylko marchewkę. Na szczęście, kiedy na stole pojawia się pachnący obiad - szybko mu przechodzi :-).
 Dziwne to czasy, w których człowiek przestał słuchać swojego ciała...
A wystarczyłoby przypomnieć sobie, co królowało na stołach naszych dziadków. Żyjemy w klimacie umiarkowanym, nie krzywdźmy więc swojego ciała samą surowizną! Oczywiście prawdą jest, że warzywa to: witaminy, błonnik, enzymy, antyoksydanty... Ale późną jesienią, zimą, a nawet wczesna wiosną - musimy się też rozgrzewać!

Podam wam więc mój przepis na zdrowie.
Na naszym talerzu powinny królować zdrowe węglowodany (ziemniak, kasza, ryż brązowy) i warzywa. Latem i zimą mogą być to surówki, warzywa gotowane, przygotowane na parze lub smażone. Do tego zupy (!), które rewelacyjnie rozgrzewają - z przepisu mamy, babci, cioci.  Zimą jedzmy też mięso, najlepiej to, na którym ową zupę zrobiliśmy (mięso powinno być jednak dodatkiem do potrawy, nie odwrotnie). Rewelacyjne są też kiszonki i papryka konserwowa, zaś własnoręcznie robiony ketchup to bogactwo likopenu (przeciwutleniacz neutralizujący wolne rodniki w naszym organizmie, wykazuje działanie antynowotworowe). Pamiętajmy o sezonowych owocach i kompotach ( koniecznie z plasterkiem imbiru:-)), jeśli zaś pijemy sok, to najlepiej malinowy z wodą i miodem w wersji na ciepło :-). Właściwie to, o czym piszę, nikogo nie powinno dziwić. To rzeczy proste, ale dla nas jakby nowe. Sama jestem "poszukiwaczem", hołduję więc czytaniu i uczeniu się nowych rzeczy.
Ale z każdej "prawdy" wyłuskujmy jedynie perełki, reszta niech zostanie dla tych, którzy lubią stawać okoniem :-)


www.efekt-motyla.eu 


czwartek, 27 września 2012

O kobietach, czyli... co nam w duszy gra.

Zawsze, odkąd pamiętam, miałam zapędy feministyczne:-)...

Nie gniewajcie się panowie, ale ...
świata bez kobiet zdecydowanie by nie było!

I tak, jak Was wyróżniają luz, większy optymizm, dystans do siebie i świata, tak Kobiety reprezentują ogromną emocjonalność i niebywałą zdolność do ogarnięcia wielu rzeczy naraz!

Ba, mogę śmiało powiedzieć, że to właśnie od kobiet najwięcej się nauczyłam.
I to z ich mądrości czerpałam garściami!

Jest wiele fajnych, mądrych kobiet, ale ...
większość z nich nie wierzy w siebie! 
Ręka do góry, której z Was czasem nie przytłoczyła codzienność?!
I która w życiowym  pędzie nie zastanawiała się, co ona tu w ogóle robi i gdzie się  właściwie podziała dawna Aśka, Magda, Zośka...
Natura obdarzyła nas czymś pięknym - intuicją.
Tyle że w świecie, w którym kobiety są wciąż pod presją, bo muszą być:
przedsiębiorcze i troskliwe, silne i uległe jednocześnie, a do tego dobrymi żonami i mamami, no i gotować, a najlepiej w szpilkach ;-)... - nasza intuicja gdzieś uleciała...
Wciąż dokonujemy wyborów nie do końca zgodnych z nami samymi, godzimy się na mniejsze zło lub spełniamy oczekiwania innych.

A gdyby tak ... uwierzyć w swoją siłę sprawczą ? 
Obudzić intuicję i po prostu zacząć jej słuchać. 
Gdyby tak nie stawać w połowie drogi i mówić: zawracam? 
Nie zgadzać się na brąz, kiedy w zasięgu jest złoto? 
I przyznać się przed sobą, że brąz nie jest tym, co chciałam mieć...
Mogło by się wtedy okazać, że w końcu jesteśmy prawdziwe i robimy dokładnie to, co nam w duszy gra, niezależnie od tego, co to jest. 
Jesteśmy wolne i mamy prawo do realizacji marzeń!
Czy warto czekać na " swój czas", kiedy możemy go mieć teraz...? 
 

www.efekt-motyla.eu

niedziela, 23 września 2012

Imbirowe szaleństwo


Kto był w Londynie - ten wie, że to cudowne miasto...
Ja miałam przyjemność być tam 2 razy...
Kiedy pojechałam po raz pierwszy - nic tak nie przykuło mojej uwagi, jak specyficzny zapach na tamtejszych straganach z owocami i warzywami. Nie znałam tego zapachu i wydawał mi się co najmniej dziwny. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że ta zapachowa "mieszanka" to nic innego, jak tylko imbir i mango. U nas, w Polsce, te dwie perełki pojawiły się nieco później. Mango zdobyło moją sympatię od razu, do imbiru przekonywałam się dużo dłużej. Wcześniej znałam go tylko z korzennych ciasteczek serwowanych na święta. Kiedy jednak sytuacja zmusiła mnie do poszukiwania przypraw/potraw, które rozgrzałyby takiego zmarźlaka, jak ja - ponownie natknęłam się na imbir.
Postanowiłam dać mu drugą szansę - i był to strzał w dziesiątkę!
Świeży imbir jest zupełnie czymś innym, niż przyprawa w proszku, choć i ta rewelacyjnie komponuje się z takimi przyprawami, jak : ziele angielskie, gałka muszkatołowa, liść laurowy i pieprz. Warunek jest jeden - zawsze dodawajmy jej szczyptę (większa ilość zdominuje smak). Jeśli chodzi o korzeń imbiru, jest stosunkowo niedrogi i dostępny we wszystkich większych marketach . Kiedy już przyniesiemy go do domu, należy pomyśleć, jak go przechować. Ja robię to w następujący sposób: część korzenia (taką, którą realnie zużyję w ciągu  dwóch najbliższych tygodni) dzielę na kilka kawałków, każdy z nich zawijam w ręcznik papierowy, a całość wkładam do pudełka i trzymam w  lodówce. Jeśli mam go bardzo dużo, pozostałą część obieram ze skórki, dzielę na plasterki i zamrażam w plastikowym pojemniku. W ten sposób łatwo jest wyjąć zamrożone pojedyncze plastry. Po takiej "obróbce" - imbir gotowy jest do użycia.

Można wykorzystywać go na kilka sposobów: 
1) rano, na czczo, przegotowana woda z zaparzonym imbirem i cytryną doskonale oczyszcza  i uodparnia organizm;
2) jeden plaser dodany do herbaty naprawdę rozgrzewa;
3) nie ma zimą lepszego napoju dla dziecka, jak kompot z sezonowych owoców gotowanych z jednym/dwoma plastrami imbiru (soki ze sklepu oziębiają organizm!, a herbata w dużych ilościach jest niewskazana);
4)szczyptę sproszkowanego imbiru można dodać do kawy robionej wg. 5u przemian (przepisy znajdziecie w internecie), ja jednak wolę tradycyjną wersję;

Jak działa?
- poprawia krążenie i rewelacyjnie rozgrzewa organizm;
- w związku z lepszym ukrwieniem - polepsza pamięć i koncentrację;
- lepsze krążenie = większe libido ;-);
- wykazuje działanie przeciwzapalne, dlatego stosowany jest w toku przeziębień, ale też jako lekarstwo na  zapalenie stawów, ból (w tym miesiączkowy), gorączkę ( i tu ciekawostka dla farmaceutów - wykazują   mechanizm działania charakterystyczny dla NLPZ! ;-));
- może być stosowany w chorobie lokomocyjnej oraz mdłościach w przebiegu ciąży;
- wspomaga trawienie, bywa stosowany w niestrawności i innych zaburzeniach żołądkowo- jelitowych;
- hamuje agregację płytek krwi, czyli jest substancją o działaniu przeciwzakrzepowym, co ma   znaczenie w profilaktyce zawału serca;

Jeśli miałabym określić go trzema przymiotnikami, jakie na myśl o nim przychodzą mi do głowy,  byłyby to: LECZNICZY, NIEODKRYTY, NIEDOCENIONY.

...Zaszalej z imbirem, a nie pożałujesz!!!




www.efekt-motyla.eu


piątek, 21 września 2012

Polubić jesień


Wraz z pierwszym opadającym liściem - zaczynają się westchnienia wszystkich Polaków:
" ...znowu jesień, .., plucha taka, że się żyć nie chce..."

Ona jednak....-  nic sobie z tego nie robi. 
Jesień jest jak kobieta:-).
Czasem piękna - słoneczna i ciepła,
czasem porywcza i zimna,
a niekiedy pochmurna i płacząca...
Ciężko się przestawić. Ja również jestem fanką  słońca. Lubię, kiedy nie trzeba ubierać się w "entą" warstwę,  pudrować czerwonego nosa, ani martwić się, że zamoknie dopiero co umyty samochód. Urodziłam się jednak jesienią, i może dlatego mam do niej sentyment.
Wiem to nie od dziś!
Jesień jest bowiem wstępem do czegoś nowego, zupełnie innego, niż lato. Ustanawia nowy porządek, daje poczucie stabilizacji.
Koniec z ciągłym pakowaniem i rozpakowywaniem walizek!
Koniec z byciem w drodze i posiłkami w plenerze!
Jesień daje odetchnąć.
Daje czas na skupienie się na pracy i ogarnięcie domowników.
Na rozmowy  przy herbacie i wieczory filmowe.
Na gotowanie, zbieranie z dziećmi kasztanów  i ...pomieszkanie w domu.
Wydaje mi się nawet, że na uważniejsze bycie z innymi.
Latem wciąż "kombinujemy", szukamy wrażeń.
Jesienią - możemy skupić się na rzeczach ważnych.
Mamy czas na dobrą książkę i refleksję.
Warunek jest jeden - nie szukajmy dziury w całym!
Cieszmy się z tego, co jest.
Już czas się do niej przekonać i polubić ją ze wszystkimi jej kolorami...




www.efekt-motyla.eu 

środa, 19 września 2012

Bajki o owocach




Uwielbiam owoce. Wszystkie. Jem je tonami. I całe życie słyszę, że tuczą. Mnie chyba jednak nie, i Ciebie też nie będą, jeśli zastosujesz się do jednej jedynej zasady :

Jedz je zawsze na pusty żołądek!

Dlaczego? 

Owoce trawimy w czasie 15- 30 minut (banany nieco dłużej). To najprostszy i najbardziej przyswajalny pokarm dla człowieka. Rozkład i wchłanianie cukrów następuje w jelicie cienkim. Spożywany na czczo - przynosi same korzyści, natomiast w trakcie lub po posiłku - ma zablokowaną drogę do jelit, a co za tym idzie -  fermentuje w żołądku, powodując wzdęcia i bóle brzucha. Sam jest źle trawiony i utrudnia strawienie wcześniej zjedzonego pokarmu. Dlatego też, po zjedzeniu posiłku musi minąć wystarczająco dużo czasu, zanim "rzucimy się" na swoje ulubione owoce. Po spożyciu warzyw są to 2 godz., węglowodanów 3 godz., natomiast białka około 4 godz. Jeśli chodzi o posiłek mieszany, jego trawienie zajmuje średnio od 4 do 8 godzin (jeśli był ciężkostrawny).

Jakie są korzyści z jedzenia owoców?

- są skarbnicą witamin, soli mineralnych, naturalnych cukrów i aminokwasów;
- enzymy zawarte w owocach regulują procesy trawienne;
- zawierają błonnik rozpuszczalny, odpowiedzialny za prawidłowe wypróżnienia, ale też za   wzmożone  wydalanie cholesterolu i tłuszczy z kałem;
- alkalizują organizm (co w prostym języku oznacza zminimalizowanie rozwoju chorób, zwłaszcza nowotworowych);
- są źródłem antyoksydantów - kolejny arsenał broni naszego układu immunologicznego;
- doskonale oczyszczają i nawadniają organizm;

Na koniec ciekawostka.

Słyszeliście kiedyś o wodzie strukturalnej (zwanej też stukturowaną)? Nazwano tak wodę, znajdującą się w naszym organizmie. Ma nieco inna strukturę, niż  mineralna, stąd nazwa. Odżywia komórki i wypłukuje toksyny z organizmu, jednym słowem - zapewnia wieczną młodość. Wg Michała Tombaka można ją pozyskać ze zwykłej, przegotowanej i ostudzonej wody, którą należy zamrozić tak, aby na powierzchni powstała cienka warstwa lodu. Potem wyjmujemy z zamrażalki, rozpuszczamy i pijemy do woli! ...
Możemy też roztopić kawałek lodowca:-).

Ale, moi drodzy... nie pakujcie jeszcze walizek na koło podbiegunowe, bo fakt jest taki, że woda strukturalna występuje naturalnie w owocach i warzywach!
Zanim więc wybierzesz się po kolejny  krem"odmładzająco-liftingujący", pomyśl, że zdrowie masz na wyciągnięcie ręki!
Wystarczy po nie sięgnąć :-).


www.efekt-motyla.eu 
SPIS TREŚCI: 
http://twojefektmotyla.blogspot.com/2013/09/spis-tresci.html  

wtorek, 18 września 2012

"Patrząc na cudzy ogród" (P.Coelho)

Było dla ciała, dzisiaj - dla ducha :-).
Ale nie mojego autorstwa, ale wielkiego pisarza naszych czasów Paulo Coelho. Cytuję! :
"Daj głupiemu tysiąc rozumów, a on będzie pragnął tylko twojego.(... ) Każdy człowiek tworzy ogród swojego życia, ale z boku każdy jego ruch śledzi sąsiad. Sam nie umie niczego zrobić, ale lubi wtrącić swoje trzy grosze i radzi, jak powinniśmy siać nasze czyny, sadzić myśli, podlewać sukcesy. Jeśli przejmiemy się jego radami, skończymy, pracując dla niego, a nasz ogród stanie się odzwierciedleniem jego wyobrażeń. Zapomnimy o ziemi uprawianej w pocie czoła, użyźnianej tyloma darami. Zapomnimy, że każdy  jej centymetr kryje w sobie tajemnicę, którą może odsłonić jedynie troskliwa ręka ogrodnika. Jeśli będziemy myśleć tylko o głowie szpiegującej nas zza płotu, przestaniemy zauważać słońce, deszcz i pory roku. Głupiec, który lubi udzielać rad, jak pielęgnować ogród, nigdy nie zadba o własne rośliny."
... Zastanawiam się czy to komentować, ale nie ... nic dodać, nic ująć...

poniedziałek, 17 września 2012

Wielmożny Pan Ziemniak

W swoich artykułach będę starała się wam pokazać, że nie trzeba wydawać fortuny, aby zdrowo jeść. Zaczynam od ziemniaka. Dlaczego od niego? Jest jak polski celebryta ;-) - ma tyle samo wrogów, co zwolenników, budzi kontrowersje, ale przede wszystkim jest wciąż na językach. O wartościach odżywczych możecie poczytać w wielu artykułach, ja zatem skupię się na tych najważniejszych. Ziemniak jest bogatym źródłem witaminy C, ale też witamin z grupy B, kwasu foliowego i rozpuszczalnych  w tłuszczach D, E, K. Zawiera także składniki mineralne, takie jak potas i fosfor oraz mniejsze ilości magnezu, wapnia, żelaza, cynku, miedzi i manganu. 

Inne zalety:
ma mnóstwo błonnika pokarmowego i tylko 80 kcal w 100g.  
Jest tylko jedno "ale"... 
Większość tych dobrodziejstw znajduje się tuż pod skórką. Żeby z nich skorzystać obieramy ziemniaka cieniutko, a młodego najlepiej wcale! Poza tym, im dłużej gotujemy, tym większe straty witamin i minerałów (podczas gotowania tracimy do 50 % witaminy C!). W tym przypadku najlepsze okazało się gotowanie na parze. Jeśli jednak wybierzemy metodę tradycyjną, dzielmy ziemniaki na większe kawałki i zalejmy je wodą bezpośrednio przed gotowaniem (w przeciwnym wypadku narażamy się na stratę witamin rozpuszczalnych w wodzie!).

Dla kogo ziemniaki?
Ziemniaki może jeść każdy, niemniej jednak odradzałabym je diabetykom oraz osobom, które chcą schudnąć. Dlaczego? Ziemniaki mają wysoki indeks glikemiczny. Indeks glikemiczny (IG) określa szybkość wzrostu stężenia glukozy we krwi po spożyciu danego produktu, w porównaniu do wzrostu, jaki następuje po spożyciu dokładnie tej samej ilości glukozy. Im większe IG, tym proces odkładania tłuszczu silniejszy. Jeśli więc "okrasimy" swojego ziemniaczka, cały tłuszczyk wyląduje... w naszych biodrach lub brzuchach.

No więc... Co z tym ziemniakiem? 
Jedz, jedz i jeszcze raz jedz! Ale....łącz go z chudym mięsem (bo on sam tłuszczu praktycznie nie zawiera), a najlepiej z ciepłym barszczykiem, inną chudą zupą, lub w wersji "wege", tzn. posyp koperkiem i zjedz z surówką i kefirem (wersja na letnią porę).
Jeśli zadbasz o odpowiednią obróbkę Wielmożnego Pana ziemniaka i dasz mu królować na talerzu bez zbędnych dodatków ( w końcu to przecież facet ;-)) - on odwdzięczy ci się wszystkimi dobrodziejstwami, jakie posiada :-).


www.efekt-motyla.eu