Zdarzyło mi się w minione wakacje spędzić przyjemne popołudnie z córeczką w jednym z sopockich kin.
Tym razem wybrałyśmy film (właściwie była to bajka) o przewrotnym tytule:
"W głowie się nie mieści".
Siedzę. Patrzę.
Jeszcze daleko do końca, a łzy płyną mi po policzkach.
"Łzy?!!!
Przecież to tylko film dla dzieci! - oj, pani Dulewicz- niedobrze z panią ... :-)".
"W głowie się nie mieści" to bajka o dziewczynce, a właściwie o "kadrze zarządzającej" tzn.emocjach, które mieszkają w jej głowie.
Prym wiedzie radość (kierowniczka :-)), ale jest tam też miejsce dla smutku, złości, odrazy i strachu.
Znamy to...?-a jakże.
Szczypta humoru z odrobiną chili.
Inteligentne kino dla całej rodziny.
Co mnie ujęło? - prawda i autentyczność tego filmu.
Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, ze każdy z nas na starcie jest właścicielem takiego samego "pakietu" emocji. To kolejne wydarzenia w naszym życiu sprawiają, że "masterchef-em" będzie konkretna z nich. I to przez jej pryzmat postrzegać będziemy całość naszego życia (mowa o tej szklance właśnie, co to jest do połowy pełna lub pusta...)
Ale to nie wszystko.
W filmie odnajduję jeszcze
3 przesłania:
1)-e i najważniejsze - zawsze
"kierowniczka" (czytaj emocja) może się zmienić. Nigdy nie jesteś skazany na jedną z nich. Co więcej -
masz wybór. A przynajmniej wpływ na to, której z twoich emocji będzie najbliżej do sterowniczej wajchy.
2)-ie.
Nie ma mniej lub bardziej ważnej emocji.
Wszystkie są dobre i potrzebne.
3)-e. O swoje wnętrze należy dbać.
Fundamenty osobowości dużo łatwiej zniszczyć, niż je zbudować. Okazuje się, że ewolucyjnie na dłużej zapisujemy wydarzenia wywołujące w nas uczucia negatywne. Dlatego na każde jedno - potrzebne nam aż pięć pozytywnych, abyśmy uznali, że nie ma zagrożenia.
Ot, przewrotna natura psychiki...
Jest takie powiedzenie - "jesteś tym, co jesz".
Podobnie z duszą: "Będzie dokładnie tym, czym będziesz ją karmić".
Wychodzę z kina z refleksją. Jestem pod wrażeniem.
"Zasługuje na Oskara" - myślę.
....czytam potem, że ma realną szansę go zdobyć.
Kobieca intuicja? - nie inaczej :-))).
P.S. Jakieś ambitne to kino dla dzieci! Na "Małym Księciu" też się wzruszyłam...
Mam w domu ultimatum - jak będę płakać na "Pingwinach z Madagaskaru"
- grozi to separacją...;-)
www.efekt-motyla.eu
SPIS TREŚCI:
http://twojefektmotyla.blogspot.com/2013/09/spis-tresci.html