niedziela, 3 lutego 2013

Ratunku! - czyli o tym, jak pokonać ochotę na słodycze :-)



Jeśli należysz do osób, które nie potrafią obojętnie przejść w sklepie obok półki ze słodyczami - ten post skierowany jest właśnie do Ciebie!!! Myślisz - nie dam rady, nie potrafię żyć bez słodyczy !
A ja twierdzę, że potrafisz! Jeśli nauczysz się mądrze wybierać pożywienie uwzględniając wszystkie składniki pokarmowe - ochota na słodycze minie. A kiedy to nastąpi - zaczniesz się nimi delektować... od czasu do czasu, oczywiście ;-)
                                                                                      
Oto kilka zasad, którymi powinieneś/nnaś się kierować:

1) Wybij sobie z głowy, że węglowodany tuczą! Jeśli w swojej diecie nie uwzględnisz zarówno tych prostych (owoce), a tym bardziej złożonych (kasze, ciemny chleb) - "przegrasz" ze słodyczami.
Dobrym przykładem jest tu dieta Dukana, opierająca się głównie na białku i niewielkiej ilości warzyw. Osoba będąca na tej diecie łatwo ulegnie pokusie zjedzenia czegoś słodkiego, bowiem jej organizm będzie dążył do równowagi.

2) Jeśli nieprawidłowo komponujesz posiłki - twój zakwaszony organizm ( pisałam na ten temat w poście :"Nie bądź kwaśny!"; http://twojefektmotyla.blogspot.com/2012/11/nie-badz-kwasny.html ), w związku z zachwianą równowagą - również będzie domagał się czegoś słodkiego. Zakwaszenie organizmu powodowane jest nie tylko określonym pożywieniem, ale także brakiem ruchu, stresem i co najważniejsze - dużą ilością produktów rafinowanych (oczyszczonych) oraz konserwantów.
Aby to zmienić komponuj posiłki jak najbardziej naturalne, proste i zrównoważone ( zawierające wszystkie niezbędne składniki pokarmowe). Warto byłoby także znaleźć dobry sposób na rozładowanie stresu (dla jednych będzie to sprzątanie czy gotowanie, dla innych - wysiłek fizyczny, czy jakaś inna forma ruchu).

3) Uwzględnij w swojej diecie chrom, ale nie w tabletkach, tylko ten naturalny (trudno go przedawkować), występujący m.in. drożdżach,  jajkach, gruboziarnistych kaszach, płatkach, pełnoziarnistym pieczywie, chudym mięsie, wołowinie gotowanej, rybach, jabłkach, brokułach i ziołach. Chrom reguluje metabolizm węglowodanów i białek, a co za tym idzie - hamuje odkładanie się tkanki tłuszczowej i zmniejsza ochotę na słodycze.

4) Postaw na błonnik! Ten naturalny występuje w otrębach, siemieniu lnianym, suszonych owocach i orzechach, świeżych owocach, roślinach strączkowych i  innych warzywach, ale także w pełnoziarnistych produktach zbożowych. Większa zawartość błonnika w diecie, obniża poziom cukru we krwi, co z kolei zmniejsza zapotrzebowanie na cukry proste (słodycze). Większa ilość błonnika w diecie reguluje także wypróżnienia i jest pożywką dla bakterii osłaniających nasz przewód pokarmowy.

5) Udowodniono, że obecność w diecie warzyw skrobiowych (takich jak: buraki, marchewka, dynia i ziemniak) - zmniejsza ochotę na słodycze.

6) Jeśli decydujesz się na "coś słodkiego", wybieraj jak najbardziej naturalne produkty. Niech to będzie gorzka czekolada, albo zrobione przez ciebie ciasteczka owsiane. Jeśli nie będziesz zaśmiecać organizmu przetworzonymi słodyczami, poczujesz smak prawdziwej czekolady! A wtedy nie będziesz wiedział(-a) już, jak mogłeś (-aś) żyć bez niej do tej pory.

7) Oczyszczaj organizm! Pamiętaj, że jeśli masz skłonność do przerostu drożdżaków (paznokcie, pękanie skóry, miejsca intymne), odpowiednia dieta może zdziałać cuda! Przy ich obecności w organizmie również występuje wzmożona chęć na słodycze! (Patrz post "Czas na oczyszczanie organizmu :http://twojefektmotyla.blogspot.com/2013/01/czas-na-oczyszczenie-organizmu.html)

Spróbuj - to naprawdę działa!!!


www.efekt-motyla.eu

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Matrix ...- rewolucje?!!!


Dziś natknęłam się przypadkowo na cytaty z filmu "Matrix". Oglądaliście tę produkcję? Jeśli nie, to warto!  

Oto kilka z nich:

"-Matrix jest wszędzie, otacza nas ze wszystkich stron. Nawet tu i teraz. Widzisz go wyglądając przez okno i włączając telewizor. Czujesz, gdy idziesz do pracy, czy do kościoła, gdy płacisz podatki. To świat, który postawiono ci przed oczami, by przesłonić prawdę.
-Jaką prawdę?
-Że jesteś niewolnikiem. Jak wszyscy inni, urodziłeś się w kajdanach. W więzieniu, którego nie mozesz poczuć ani dotknąć. W więzieniu umysłów. Niestety, nie da się wytłumaczyć, czym jest Matrix. Sam musisz się przekonać."

"Co to znaczy: „prawdziwe”? Jak możesz zdefiniować „rzeczywistość”? Jeśli mówisz o tym, co możesz poczuć, co możesz powąchać, spróbować lub zobaczyć, to rzeczywistość jest tylko elektrycznymi impulsami wysyłanymi do twojego mózgu."

"To decydująca chwila, później nie będzie odwrotu. Weź niebieską pigułkę a obudzisz się we własnym łóżku, jakby to był sen. Weź czerwoną, a zostaniesz w krainie czarów i zwiedzisz króliczą norę. Pamiętaj - mogę Ci dać tylko prawdę."

Jeśli ktoś z Was uważa, że "Matrix" jest tylko dobrym filmem akcji science fiction, to pora spojrzeć na niego nieco inaczej.
Moim zdaniem, choć przerysowana w nim rzeczywistość może wydawać się zwykłą "bajką", niesie w sobie głębokie przesłanie.

Ja interpretuję je w następujący sposób:

Otóż, wszyscy rodzimy się w świecie, w którym "bycie sobą" jest na wagę złota. To świat ustalonych z góry reguł, sztywnych zasad, gdzie słabsi zazwyczaj przegrywają. Mamy tu nakazy i zakazy, mamy schematy, których wypada się trzymać. Społeczeństwo, kolorowe gazety i telewizja uczą nas, że tyle jesteśmy warci, ile mamy w portfelu ... i ewentualnie, jak się "nosimy". "Wypruwamy więc sobie żyły", żeby spełnić oczekiwania innych. Pniemy się po kolejnych stopniach kariery, budujemy domy - wszystko po to, by odhaczyć kolejny punkt na naszej liście potencjalnie "szczęśliwego człowieka". Biegniemy przez życie (dosłownie!), wykonując różne czynności, bo "tak trzeba" i nie czerpiemy z tego za grosz satysfakcji. Później z kolei narzekamy, że życie przecieka nam przez palce.  Mamy klapki na oczach i bardzo ograniczony horyzont!
Brzmi znajomo? To Matrix właśnie!

A wystarczyło by uwolnić umysł i zacząć żyć naprawdę.
Doceniać każdą chwilę i aktywnie w niej uczestniczyć. Skupić się tylko na niej!
Wybrać czasem "czerwoną pigułkę".
 "Niebieska" jest bezpieczniejsza, ale czy przez to nasze życie będzie ciekawsze? Jesteśmy winni to choćby naszym dzieciom, jeśli chcemy wychować ich na szczęśliwych, ciekawych świata ludzi.
Osobiście wciąż to ćwiczę i, choć to trudne, muszę przyznać - powoli zaczynam zauważać rezultaty. Jeśli jadę samochodem, to po prostu jadę i podziwiam świat. Ewentualnie śpiewam - real loud ;-).  Kiedy bawię się z dzieckiem, to staram się angażować na 100% (też trudne, zwłaszcza, gdy rodzic jest zmęczony). Pracuję, to pracuję - nie udaję.  Jeśli ktoś opowiada mi swoją historię, to przez chwilę jestem tylko dla niego.
Żyję "szybko", ale staram się nie przegapiać ważnych chwil. Ani drugiego człowieka. 
Tzw. slow life, to tak naprawdę stan naszego umysłu. A wszystko to daje ogromną satysfakcję i poczucie spełnienia. Sprawia, że każda chwila nabiera znaczenia. I każdą z nich pamiętasz.
To fajne ;-).

 I na koniec. Wiecie czym jest "syndrom japońskiego turysty"? To dopiero Matrix prawdziwy! Chodzą ze swoimi małymi aparatami fotograficznymi i pstrykają, pstrykają... Mało co przeżyją (bo nie ma czasu skupić się na "chwili"), niewiele zobaczą (bo trzeba upamiętnić), nie bardzo odpoczną (bo atrakcji wiele). Wrócą do domu z tysiącem zdjęć i odhaczą kolejną wycieczkę na mapie świata. Niby wspaniale było i w kieszeni lżej, ale w duszy  niepokój jakiś...
I na kolejną jechać trzeba! Taki to oto sposób na życie.
Dla nich zdecydowanie lepsza "niebieska pigułka", a dla Ciebie? ;-)




www.efekt-motyla.eu 


środa, 23 stycznia 2013

ZUPA - antidotum na mroźne dni.

No to mamy zimę z prawdziwego zdarzenia! ;-). Śnieg zasypał nas po kolana, temperatura osiąga miejscami do -13st.C, no i słońca niestety brak...

Co nas może uratować?:-)
Co sprawi, że nasze komórki znów wypełni fantastyczna energia, a ciało będzie gotowe do działania? 
To proste. Wg tradycyjnej medycyny chińskiej talerz gorącej zupy w mroźny dzień jest najlepszym prezentem, jaki możemy sobie dać. Dobrze przyrządzona zupa rozgrzeje nasz organizm i wzmocni odporność.

Dobrze przyrządzona, to znaczy jaka? - zapytacie.
"Zimowa"  zupa, to zupa z dużą ilością przypraw, zwłaszcza tych rozgrzewających, jak ziele angielskie, liść laurowy, chilli, pieprz czarny i cayenne, ale też kminek, kolendra, majeranek i kurkuma. Dodatek czosnku i cebuli nie tylko podkreśli jej smak, ale wzbogaci też o wszystkie swoje dobroczynne właściwości.
W lecie gotujmy zupy lżejsze, zimą zaś - gęste, z dużą ilością warzyw, kasz, płatków owsianych, czasem mięsa. Jeśli robimy zupę na mięsie (np. tradycyjny i najlepszy na tę porę roku - rosół), starajmy się gotować ją jak najdłużej. Z kolei zupy wegetariańskie na bulionie warzywnym (np.zupy krem) - krócej - tylko tyle czasu, ile to konieczne.

Zupy mają naprawdę wiele zalet!
Dostarczają wody, błonnika pokarmowego, węglowodanów, białka, tłuszczy i zawartych w nich soli mineralnych, a także witamin (nieprawdą jest bowiem, że wszystkie spośród nich giną podczas gotowania).
Wielkie znaczenie mają również przyprawy! 
O czosnku, cebuli i imbirze pisałam we wcześniejszych postach. Nie mniejsze mają jednak: pieprz (reguluje przemianę materii), pietruszka (łagodzi wzdęcia, działa delikatnie moczopędnie i oczyszczająco na organizm), kminek (wspomaga procesy trawienia, działa wiatropędnie), podobnie majeranek.
Kurkuma to z kolei przyprawa na miarę naszych czasów! Posiada właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze. Poza tym jest silnym antyoksydantem, co ma ogromne znaczenie w profilaktyce wszelkiego rodzaju nowotworów.

No i na koniec dwie największe zalety zupy!:
1) Prosta i szybka w przygotowaniu.
2) Zdecydowanie niskokaloryczna. :-)
Zupą (np. owsianką) możemy zaczynać dzień, zupą (np. jarzynową) możemy go również zakończyć. Pierwsza z nich zapewni nam energię na cały dzień, druga - rewelacyjnie zregeneruje i wyciszy organizm.
Wachlarz przepisów na zupy jest doprawdy imponujący.
Od tradycyjnych (rosół, pomidorowa, krupnik itd.), przez "nowości" (zupa z soczewicy, rybna, czosnkowa), aż do zup o konsystencji kremu (z dyni, szpinaku, brokuła). Mogą być gotowane metodą tradycyjną lub inną, np. wg 5-przemian. Serdecznie zachęcam do wypróbowania tej metody, bowiem nikt inny tak jak Chińczycy, nie zwraca uwagi na odpowiednie łączenie smaków (w dobrze przygotowanej zupie występują wszystkie: ostry, kwaśny, gorzki i słodki). Wielkie znaczenie ma tu również charakter termiczny danego produktu (ciepły, zimny, gorący).
Dlatego też, jeśli nawet dotąd nie byliście zwolennikami zup - pora zmienić zdanie!
Zupy to nie biszkopt ;-) - praktycznie zawsze wychodzą, a przez to dają nam pole do eksperymentowania w kuchni!
Są dla nas baaardzo łaskawe...;-) A my dla nich?
Dajcie im szansę, a sami się przekonacie!


www.efekt-motyla.eu 




środa, 16 stycznia 2013

Nie-farmaceutka, a receptę zna ;-).

"Recepta na szczęście" B. Pawlikowska.

Poranny program w telewizji.Reflektory, błyszczące stoły, dziesiątki gości. Każdy ma swoje dwie minuty, kiedy siada z dyskretnie podpiętym mikrofonem i odpowiada na pytania prowadzących. Moja kolej. Czerwony fotel. Uśmiech. Szminka na ustach. Rozmawiamy o podróżowaniu, książkach i nagle w ostatniej chwili pada pytanie: – Czy masz swoją receptę na szczęście? Trzydzieści sekund na odpowiedź. Mam streścić sens życia i podać przepis na szczęście w pół minuty?! Biorę oddech.

– Trzeba być sobą – mówię. – Myślę, że najważniejsze to być uczciwym człowiekiem. Uczciwym wobec siebie i innych. Znaleźć swoją pasję, coś, co lubisz robić, poświęcać się temu, nie oglądając się na innych. Nie porównywać się z innymi, nie ścigać się. Robić swoje. I być dobrym człowiekiem. Koniec programu. Trzydzieści sekund to za mało. Wracam do domu, czuję niepokój, nie mogę znaleźć sobie miejsca. Siadam i piszę. Muszę uzupełnić swoją receptę na szczęście: Trzeba mieć pokorę, żeby przyznać się do swoich wad i słabości. Trzeba mieć siłę, żeby to zmienić. Pracować nad swoim charakterem i osobowością, żeby być lepszym człowiekiem. Trzeba przyjąć odpowiedzialność za swoje życie. To ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co jest w moim życiu – za rzeczy dobre i złe. Najłatwiej jest oczywiście przerzucać winę na świat albo innych ludzi, ale to nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Ja tworzę swoje życie i jeśli nie jestem z niego zadowolona, to znaczy, że nie zadbałam o siebie wystarczająco w przeszłości. Teraz mogę to zmienić. To, co robię dzisiaj, jest moim jutrem. Nieważne, co mają inni ludzie. Niech każdy ma to, na co ma ochotę. W życiu nie chodzi o to, żeby mieć więcej, ani o to, żeby komuś coś udowodnić. Najważniejsze jest, żeby znaleźć to, co mnie szczerze cieszy i daje mi radość. Nieważne, czy inni to doceniają, czy nie. Kocham to, co robię, i robię dla siebie. Nie porównuję się z innymi, nie ścigam się, nie zazdroszczę.

Nie ma jednej uniwersalnej drogi przez życie. Każdy ma dokładnie to, czego pragnie i czemu poświęca najwięcej uwagi. Jeśli większość energii i czasu przeznaczasz na złość, narzekanie i nienawiść, to takiej energii przyciągasz do siebie jeszcze więcej. Zacznij myśleć pozytywnie, koncentruj się na dostrzeganiu drobnych radości, na jednym dobrym marzeniu. Rozejrzyj się i zobacz, jak wiele masz już dzisiaj. Zrób listę tego, za co jesteś wdzięczna losowi – masz zdrowe nogi, możesz pracować, masz ładne włosy, jesteś zdrowa. Dostałaś to w prezencie. Doceń to, co już masz. I daj sobie prawo do tego, żeby mieć wszystko, czego pragniesz. Smutek, żal, rozczarowanie biorą się stąd, że sama odmawiasz sobie prawa do szczęścia. Myślisz, że jesteś gorsza i nie zasługujesz. Dopóki sama trzymasz siebie w takim emocjonalnym więzieniu, rzeczywiście nic nie może zmienić się na lepsze. Nie czekaj, aż ktoś cię wyzwoli. Ty sama możesz to zrobić. Nie czekaj. Żyj. Bądź swoim najlepszym przyjacielem. Bądź uczciwa, życzliwa i pozytywna. Miej odwagę marzyć i spełniaj swoje marzenia. To jest właśnie szczęście.


www.efekt-motyla.eu