piątek, 4 września 2015

Dieta dr Ewy Dąbrowskiej cz.1.

Znalezione obrazy dla zapytania warzywa

Mobilizowałam się do niej od dawna.
Jestem smakoszem, lubię dogodzić kubkom smakowym :-).
Ale lubię też stety/niestety - kawę, wino i .. gumy do żucia (aspartam).

Od 2 lat praktycznie się nie przeziębiam (co nierozerwalnie wiążę ze stylem życia tudzież przyjmowaniem jęczmienia i chlorelli), nie mniej jednak jestem po miesięcznej kuracji antybiotykowej (przyczyny - wybaczcie - pozostawię dla siebie), która wyjałowiła moje ciało i dała w kość. 
 
Tego już za wiele!
Dlatego postanowiłam to wreszcie zrobić....
przejść na 2-tygodniową leczniczą dietę Ewy Dąbrowskiej (w moim przypadku trwała prawie 3 tygodnie) - o jej cudownych właściwościach przeczytacie tutaj: http://ewadabrowska.pl/. Jeśli poświęcicie troszeczkę czasu na wczytanie się, o co tu właściwie chodzi - zobaczycie, jak wiele zyskać może wasz organizm. Proponowałabym także poczytać także o tym (także na niezależnych forach), jak wielu osobom dieta ta pomogła pozbyć się różnych dolegliwości (ba, powiedziałabym nawet poważnych chorób).

Nie cierpię się „umęczać” - dużo lepiej radzę sobie z profilaktyką, dlatego początkowo wpadłam na pomysł, żeby jechać na „turnus” leczniczy.
Potem jednak zmieniłam zdanie...

Z kilku powodów:
  1. 2 tygodnie z wakacji, które i tak są krótkie - to chyba dla mnie za dużo (zwłaszcza, że pomysłów na ich spędzenie mam dużo :-))
  2. Takie turnusy - do tanich nie należą, a ja znów mam lepsze pomysły na wydanie pieniędzy;
  3. Pomyślałam: jak nie ja to kto? - jakim cudem mam uczyć ludzi, jak żyć zdrowo, jak mam ich utwierdzać w przekonaniu, że czasem warto zrobić generalne porządki w swoim organizmie (oczyszczanie), jeśli sama nie potrafię tego porządnie zrobić! Muszę jednak przyznać, że ta forma jest dość drastyczna. Do tej pory stosowałam oczyszczanie 1-dniowe, lub 3-dniowe o nieco bardziej urozmaiconym menu ;-);
  4. Ponieważ moja tarczyca i szpik nieco odmawiają współpracy (niedoczynność, obniżona odporność) - byłam ciekawa, jak doświadczenie diety wpłynie na moje wyniki (zawsze lepiej mówić o czymś, jeśli zbadamy sprawę empirycznie);
  5. Choć jeszcze na początku wątpiłam, czy dam radę - podjęłam silne postanowienie, że dam - co nieodłącznie wiązało się ze sprawdzeniem siły charakteru.
Lipiec lub sierpień jest chyba najlepszym miesiącem na prowadzenie tego typu kuracji (bogactwo warzyw!). Nie mniej jednak inne miesiące też wydają się być w porządku. Jest jedno ale. Ponieważ w diecie powinny królować surowe warzywa (enzymy!), w nieco mniejszej ilości zaś -te gotowane - osoby o konstrukcji organizmu skłonnego do wyziębiania (jak ja) - w miesiącach chłodniejszych - mogą nie poradzić sobie z termiką organizmu. Dla takich osób - najodpowiedniejsze będą miesiące letnie. Tym zaś, którym zawsze jest ciepło lub wręcz gorąco - nie powinno robić to dużej różnicy.

Kolejna ważna sprawa przed rozpoczęciem: Uruchomienie motywacji wewnętrznej.


Moje strategie na to, żeby się mobilizować:
  1. Staram się pozytywnie podchodzić do diety (Afirmacje: „Chcę być zdrowa i silna” „Mój organizm zasługuje na to co najlepsze”). No i trzeba sobie uświadomić (co mi bardzo pomaga), że:
    Nie ma takiej opcji, żeby organizm na tym nie skorzystał (niezależnie od wyników).
    Oczywiście myśli „pie...rzyć to” są jak najbardziej naturalne, na co ja im :”innym razem ;-) - teraz chcę być zdrowa i silna ..itd”.
  2. Nie myśleć na zapas! To zniechęca. W ogóle - im mniej myślisz, tym lepiej. Zresztą - mózg otrzymuje tak mało kalorii (ok.800-1000 kcal) i glukozy, że i tak proces ten jest nieco utrudniony. Myśli typu „Jeszcze tylko/aż 11 dni" - potrafią dobić nawet niedźwiedzia :-).
    Skupiam się ewentualnie na zakupach i gotowaniu na dziś i jutro. Standardowo wykonuję obowiązki domowe i nie tylko. Tyle.
  3. Proszę rodzinę o pomoc np. „Proszę za bardzo przy mnie „nie pachnieć” mięsem (ślinotok)”
    Unikam wspólnych posiłków (trudno - bliskość musi poczekać ;-)). Nastawiam mózg na: „robię swoje”. W końcu jestem silna. Uhhh...
  4. I ostatnie. Zamykam się codziennie na około 30 minut w pokoju. Znajduję na you tube: „Afirmację zdrowia”. Słucham jej namiętnie. Codziennie. Przez 2 tygodnie.
W następnych postach postaram się przybliżyć Wam nieco mój osobisty jadłospis...



Spis treści:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz