poniedziałek, 8 października 2012

Wewnętrzne dziecko.

www.efekt-motyla.eu
          
...
Kiedy tak wertuję kolejne artykuły psychologiczne, wciąż przewija się temat „wewnętrznego dziecka”.

Otóż, podobno każdy z nas ma w sobie takowe, ale mało kto potrafi je pielęgnować.
Dzieci z natury są ufne, radosne, ciekawe świata, większość dorosłych – przeciwnie.
To paradoks, że zdajemy sobie sprawę z tzw. „niedociągnięć” wychowawczych naszych rodziców, a często sami je powielamy.

To my kreujemy świat naszych maluchów!

Powinniśmy uczyć ich życzliwości dla ludzi, otwartości, totalnej akceptacji siebie, a tymczasem... zarażamy je swoją nieufnością, kompleksami i żalem do całego świata.
Mówimy: nie rusz, nie pobrudź się, bądź grzeczny!

Nie pozwalamy na bycie sobą!

A potem...
mamy tysiące biznesmenów, dyrektorów, prezesów, którzy swoją wartość mierzą ilością pieniędzy w portfelu, kolejnym samochodem czy domem.
Zachłyśnięci sobą , przez moment są nawet „królami życia”...
Kiedy jednak stają w obliczu problemu, który prześladował ich w dzieciństwie, okazuje się, że znów są tym samym chłopcem czy dziewczynką, o którym/ej tak bardzo chcieliby zapomnieć...

Wszyscy pragniemy być mądrzy, silni, podziwiani.
Ale czy na pewno "zamiatanie problemów pod dywan" jest najlepszą drogą?

"Nowoczesna psychologia" jest zdania, że powinniśmy odpuścić swoim rodzicom. Z bagażu jaki nam dali, wyjąć to, co najlepsze - resztę zaakceptować, ale z niej nie korzystać.
Kreować siebie i swój świat, ale tylko w takim stopniu, w którym jesteśmy w stanie jeszcze być sobą...

„Ukochać” swoje wewnętrzne dziecko i dać mu prawo do popełniania błędów. 
Pozwolić sobie na: "nie chcę, nie muszę, nie będę...!",
 na odrobinę luzu i szaleństwa .

Warunek jest jeden...
                                   - najpierw musimy je w sobie odszukać...

Kiedy już znajdziemy to małe, zasmarkane - przytulić i powiedzieć: "nic się nie dzieje, jesteś o.k.",
a potem ...
potem już tylko pozwolić mu współistnieć i dopuszczać do głosu, kiedy zajdzie taka potrzeba.

Trudne, prawda :-)?- też jeszcze tego nie potrafię, ale myślę, że warto się nauczyć. Jeśli to opanujemy - będzie naszym antidotum na zgorzkniałych, znudzonych życiem ludzi, jakimi potencjalnie i my możemy się stać.

2 komentarze:

  1. Reniu, gratuluje swietnego pomyslu na rozwijanie sie zawodowo! mam nadzieje ze jak bede miec wiecej czasu to bede mogla cie czytac czesciej. pozdrawiam cieplutko! buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kasieńka! I melduję,że będę walczyć;-). Buziaki. R.

    OdpowiedzUsuń